Śląski ZPN

Mistrzowskie przymiarki – Unia Rędziny

2/03/2021 23:01

Po siedmiu kolejkach rundy jesiennej w rozgrywkach Zina Klasa Okręgowa – 2 Grupa Częstochowa Unia Rędziny zajmowała 9 miejsce i trudno było w zespole Oskara Operacza upatrywać mistrza rundy jesiennej.


Od wyjazdowego zwycięstwa z Lotnikiem Kościelec zaczął się jednak marsz w górę tabeli i po 8 zwycięstwach z rzędu rędzinianie dołączyli do czołówki, a na finiszu ubiegłorocznych zmagań, po remisie 1:1 w rewanżu z Lotnikiem, wygraną 3:1 u siebie z Gminą Kłomnice oraz wyjazdowym pogromem Gromu Cykarzew wywalczyli pierwsze miejsce w tabeli. Zgromadzili wprawdzie tyle samo punktów co Zieloni Żarki, ale po inauguracyjnej porażce 1:2 u siebie w rewanżu na wyjeździe wygrali 4:1 i to zadecydowało.

- Ta drużyna zaczęła się rodzić gdy w sezonie 2018/2019 walczyliśmy, z powodzeniem zresztą, o awans do klasy okręgowej – mówi Paweł Rybak, prezesujący klubowi od 2011 roku. - Następny sezon, który został niedokończony w związku z pandemią był przewidziany na oswojenie się z tym nowym dla nas szczeblem rozgrywek, na który wróciliśmy po sześciu latach i płaciliśmy frycowe, ogrywając też chłopaków-debiutantów. Zimą rok temu dokonaliśmy kilku wzmocnień, z których nie dane nam było wiosną skorzystać, ale gdy rozgrywki zostały wznowione mieliśmy już silną ekipę. Wzmocniliśmy ją jeszcze latem dwójką doświadczonych piłkarzy i na czele ze znanym z ekstraklasowych boisk Mariuszem Przybylskim oraz Piotrem Andrzejewskim, który z MKS Myszków wrócił do Unii, w której grał 10 lat temu gdy byliśmy w IV lidze, zaczęliśmy rundę jesienną myśląc o jak najwyższych celach. Mamy głównego sponsora, którym jest częstochowska firma Komobex Inel, a wspiera nas także Gmina oraz jest kilku mniejszych sponsorów i wspólnymi siłami ciągniemy ten wózek do przodu. Gramy, i to jest nasza największa bolączka, na naszym boisku na Waponrodzie, której jest jednym z najgorszych. To już są Rudniki i dzierżawimy to boisko, które jest naszym domem i czekamy na swoje boisko w Rędzinach. Dzięki obecnemu wójtowi udało się pozyskać teren i jest już pozwolenie na budowę, a pieniądze na ten cel są zaplanowane w prognozie budżetowej na lata 2022-2023 więc na obiekt musimy poczekać, ale nie mamy zamiaru odkładać walki o awans. Chcemy grać już teraz o jak najwyższe cele i chcielibyśmy awansować, nawet gdybyśmy musieli w IV lidze zacząć grać u sąsiadów, to na pewno nie odpuścimy jeżeli tylko pojawi się taka szansa. Z tą myślą robiliśmy także wzmocnienia, bo dołączył już do nas Mateusz Bik z Zielonych Żarki, a drugi zawodnik, również obrońca, powinien dołączyć niebawem.

 

Początek sezonu nie ułożył się jednak tak jak działacze i kibice z Rędzin sobie wymarzyli. Drużyna, której kapitanem jest Michał Malczewski długo nie mogła złapać właściwego rytmu.

- Najlepszym meczem był na pewno rewanż z Zielonymi Żarki na ich boisku – mówi trener Oskar Operacz. - Zaczęliśmy od szybkiego trafienia Michała Malczewskiego, a po kolejnych golach Bartosza Pławczyka i Miłosza Sochy na przerwę schodziliśmy prowadząc 3:0. Co prawda po wznowieniu gry gospodarze zdobyli bramkę, ale szybka odpowiedź Mariusza Przybylskiego zamknęła spotkanie, które tak jak się spodziewaliśmy było trudne. Mieliśmy jednak bardzo dobrze przeanalizowanego przeciwnika, bo koledzy trenerzy pomogli mi się przygotować do tego meczu i taktycznie wszystko nam wypaliło. Byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym i to był kluczowy mecz dla losów mistrzostwa rundy jesiennej. Zasłużyliśmy na ten tytuł, bo ten zespół, który przejąłem jeszcze w klasie A w 2018 roku i tak jak sobie założyłem po roku i zaciętej walce z Czarnymi Starcza awansował do okręgówki, zrobił kolejny krok. Systematycznie uzupełnialiśmy skład i na rundę wiosenną też będziemy silniejsi. Robimy to po to, żeby już się nie powtórzyła sytuacja z początku rundy jesiennej, którą zaczęliśmy od porażki 1:2 z Zielonymi Żarki, tracąc dwa gole po rzutach rożnych, na które uczulałem naszych zawodników. Nie ustrzegliśmy się dwóch błędów, ale oceniając mecz i kolejne, w których traciliśmy punkty remisując, mogę powiedzieć, że nasza gra wyglądała bardzo dobrze. Mieliśmy jednak problem ze skutecznością i dopiero wprowadzone w trening bardzo proste elementy – strzału na bramkę w dziecinnie prostych sytuacjach – pozwoliły znaleźć receptę na naszą główną bolączkę. Dodać też trzeba, że w meczach drugiej i trzeciej kolejki nie mieliśmy w składzie naszego środkowego obrońcy Szymona Kowalczyka, którego przyjście wzmocniło naszą defensywę. Z jednej strony uszczelniliśmy więc naszą obronę, która może się pochwalić, że jesienią straciła najmniej bramek, bo w 18 kolejkach rywale strzelili nam tylko 18 goli. A z drugiej strony poprawiliśmy skuteczność i atak z Miłoszem Sochą, który zaczął grać i strzelać od czwartej kolejki, zaczęliśmy wygrywać. Zdarzały się jednak jeszcze remisy, ale z gry cały czas byłem zadowolony. Pomyślałem sobie jednak w pewnym momencie, że zawodnicy zwątpili we mnie i po remisowym meczu 2:2 u nas z Wartą Mstów w siódmej kolejce podałem się do dymisji. Zespół razem z zarządem, czym byłem bardzo zbudowany, stanął jednak murem za mną i zbudowany taką reakcją wróciłem do pracy i mogłem się cieszyć, bo do końca rundy na 11 spotkań odnieśliśmy 10 zwycięstw i raz zremisowaliśmy. Dlatego wiosną chcemy kontynuować swoją dobrą grę. Nie mówimy jednak głośno, że naszym celem jest awans, bo nie wszyscy zawodnicy z taką presją potrafią sobie poradzić. Dlatego ja w szatni powtarzam, że sukces lubi ciszę i nie pompuję balonika, ale skoro wywalczyliśmy mistrzostwo jesieni i wiosną będziemy grać w grupie mistrzowskiej to wiemy, że poprzeczka jest zawieszona wysoko. Chcemy nie mówić, nie obiecywać, tylko wybiegać na boisko z myślą o tym, żeby wygrywać każdy mecz. Będziemy dobrze przygotowani, a boisko wszystko zweryfikuje.    

Oprócz Miłosza Sochy, który ciągnie grę ofensywną, jako lidera zespołu można wskazać królującego w środku pomocy Mariusza Przybylskiego, mającego na swoim koncie 158 występów w ekstraklasie. On wraz z Michałem Malczewskim dyrygują grę zespołu.     

- Pesel robi swoje – zastrzega 39-letni Mariusz Przybylski, znany z występów w Polonii Bytom i Górniku Zabrze. - Choć akurat nie trenuję, bo mam uraz stawu skokowego, ale generalnie zdrowie pozwala mi nadal biegać po boiskach, a ponieważ propozycja Tomasza Śledzikowskiego, naszego sponsora była interesująca, więc skorzystałem. Mieszkam w rodzinnym Aniołowie, w którym zaczynałem swoją piłkarską przygodę i skąd mam bardzo blisko do Rędzin. Rozmowa trwała 5 minut i zostałem zawodnikiem Unii. Na początku, choć stwarzaliśmy sobie bardzo dużo sytuacji brakowało skuteczności, ale to było tylko kwestią czasu, żeby chłopcy uwierzyli, że potrafią zdobywać bramki i od 8 kolejki udowadnialiśmy to, a były też mecze, w których strzelaliśmy po pięć, sześć, a nawet siedem goli. Charakter pokazaliśmy nie tylko w Żarkach gdzie grając na boisku lidera wygraliśmy 4:1. Mieliśmy też inne dobre spotkania i takie chcemy także grać wiosną. Tu nie będzie słabych rywali więc w każdym spotkaniu będziemy musieli grać tak jak jesienią z Zielonymi u nich, czyli na sto dwadzieścia procent. To jest grupa mistrzowska i na pewno nikt się nie położy na boisku. U nas też nie będzie zwątpienia ani rezygnacji. Był taki moment jesienią, ale wyszliśmy z tego silniejsi i bardziej zjednoczeni.

Mariusz Przybylski gra w klasie okręgowej, bo piłkę nożną traktuję jako swoją pasję. On już nie musi nikomu niczego udowadniać i robi to dla samej przyjemności biegania po boiskach wspominając swoje ekstraklasowe spotkania, a szczególnie mecz Górnika z Wisłą Kraków, w którym strzelił gola na 1:0, a wynik ustalił Arkadiusz Milik i zabrzanie pod wodzą Adama Nawałki wygrali 2:0. Młodsi koledzy chcą jednak podglądać, uczyć się, wzorować i piąć się w górę piłkarskiej drabinki.

- Jestem w drużynie od sezonu, w którym robiliśmy awans do okręgówki – wyjaśnia 24-letni obrońca Bartosz Pławczyk. - Trener Oskar Operacz, z którym kilka wcześniej graliśmy w KS Panki, po moim powrocie z Niemiec, gdzie grałem w siódmej-ósmej lidze, postanowił skorzystać z mojej propozycji i ściągnął mnie do Rędzin. Staram się więc odpłacić jak najlepszą grą. Ważna jest też atmosfera w drużynie, bo jesteśmy zgraną ekipą i traktujemy się jak rodzina. Jeden za drugiego i na boisko, i poza nim „wskoczy w ogień”. To się odbija na wynikach, choć nie zawsze był różowo, bo w wyjazdowym meczu ze Stradomem Częstochowa, z którym w szóstej kolejce przegraliśmy 2:3, grało się nam bardzo ciężko. Mieliśmy też nasze święte wojny z Lotnikiem Kościelec, bo to derby gminy, a wiosną szczególnie ciekawie zapowiadają się mecze z Żarkami i Pankami. Ten drugi klub jest mi bliski, bo grałem w nim z trenerem Operaczem i robiliśmy awans z okręgówki do IV ligi. Mam tam nadal wielu przyjaciół więc zapowiada się fajne spotkanie i ciekawa walka o awans.

Zdjęcia z treningu można oglądać TUTAJ.