Działacze

Herbert Jatta

22/09/2017 19:55

Herbert Jatta, wiceprezes Podokręgu Zabrze, swoja piłkarską przygodę rozpoczynał w Tęczy Wielowieś.


- Zacząłem grać 16 października 1978 roku jako junior – mówi Herbert Jatta. - Mogę więc powiedzieć, że już 40 lat „siedzę” w piłce. Występowałem w Tęczy, w której na boisku doszedłem do klasy okręgowej. Byłem bocznym obrońcą i grałem do 28 roku życia. Jeszcze jako zawodnik zajmowałem się też sędziowaniem, a do tego od 20 roku życia byłem działaczem, bo jako 16-latek zbierałem już doświadczenia działając w zarządzie w Ochotniczej Straży Pożarnej w Wielowsi i jako „doświadczony” strażak wszedłem też do zarządu Tęczy najpierw jako członek zarządu, a następnie byłem wiceprezesem. Zakończyłem występy, bo zaczynało brakować czasu, żeby to wszystko pogodzić i wtedy postanowiłem poświęcić się działalności w klubie. A gdy 8 lat temu przestałem działać w klubie to nie usiedziałem bez piłki i 6 lat temu zacząłem działalność w Podokręgu Zabrze, a na mecze Tęczy chodzę jako kibic gdy tylko czas pozwala.

- Do jakiego meczu najchętniej wraca pan pamięcią?

- Najbardziej pamiętny mecz z tego okresu to towarzyskie spotkanie z Rakowem Częstochowa, który należał wtedy do czołowych zespołów w Polsce. Przyjechał do nas „po znajomości”, bo wujek żony Gothard Kokott, który prowadził częstochowian zaprezentował swój zespół w Wielowsi, gdzie drużyna prowadzona przez Huberta Chwolika miała niezwykłą okazję spotkać się z czołowymi zawodnikami polskiej piłki: Matuszkiem, Spychalskim, Synoradzkim, Bański, Magierą.... Przegraliśmy 2:4, ale to był niezapomniane przeżycie.

- Czym jest dla pana działalność w Podokręgu Zabrze?

- Wszedłem do grupy ludzi, która chciała coś zmienić i jak widać prezes Jarek Bryś i wiceprezes Tomek Kulczycki zgromadzili wokół siebie chętnych do pracy działaczy i ciągniemy ten wózek.

- A pan jeszcze występuje w roli sponsora Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Zabrze. Jak zrodził się pomysł nazwania pucharowych rozgrywek nazwą pana firmy?

- Na początku się wahałem, ale w końcu uznałem, że można spróbować i już czwarty rok z rzędu drużyny w Podokręgu Zabrze grają o „Jattta Puchar Polski”, a ja mam satysfakcję, że wspomagam piłkarskich pasjonatów, a moja firma budowlana ma promocję.

- Jakie macie najbliższe plany w Podokręgu Zabrze?

- Chcemy kontynuować to już co zaczęliśmy, bo widzimy, że idziemy w dobrym kierunku. Zarówno w szkoleniu jak i w organizacji możemy się pochwalić sukcesami, ale na tym co już zrobiliśmy nie mamy zamiaru poprzestać. Tego co jest teraz nie ma nawet co porównywać z tym co było kiedy zaczynaliśmy, ale najważniejszym momentem w tej naszej działalności nastąpił gdy Górnik z 10 miejsca rzutem na taśmę, na finiszu poprzedniego sezonu wywalczył awans do ekstraklasy. A marzeniem jest kolejny „sprint” Górnik i mistrzostwo Polski, na które kibice w Podokręgu Zabrze czekają już 30 lat. W Pucharze Polski też jest jeszcze szansa na powtórzenie sukcesu, którym ostatnio kibice Górnika cieszyli się w 2001 roku. Ale nie tylko ekstraklasą żyjemy w Podokręgu Zabrze. Dla nas bardzo ważne są także te najmniejsze kluby i ci najmłodsi zawodnicy, a widzimy, że zgłasza się coraz więcej klubów skupiających dzieci. W tej chwili mamy 76 klubów, a myślę, że niebawem dołączy do nas kolejnych kilkanaście „orlików”, bo zgłaszają się szkółki piłkarskie, których coraz więcej powstaje.         

- Rodzina wspiera pana w działalności sportowej?

- Syn grał do 18 roku życia. Rafał też był zawodnikiem Tęczy i zadebiutował jako 16-latek w seniorach, ale zakończył piłkarską przygodę. Więcej piłkarskiej pasji ma natomiast córka. Sabina jest Przewodniczącą Wydziału ds Bezpieczeństwa na Obiektach Piłkarskich Podokręgu Zabrze. Grała w trampkarzach z chłopakami w Tęczy, a później była kierownikiem drużyny i działaczem. Startowała na prezesa klubu, ale przegrała 2 głosami więc wycofała się z działalności klubowej, ale działa w podokręgu. Mogę powiedzieć, że kontynuuje rodzinne tradycje, bo jej dziadek, czyli ojciec żony tez był działaczem i prezesem Tęczy. Wżeniłem się więc w sportową rodzinę, a bramkarze Kasprzikowie, którzy grali w ekstraklasie, to synowie szwagra. Matką chrzestną Grzegorza jest moja żona Brygida, a Tomasz jest moim chrześniakiem. Dlatego mogę powiedzieć, że piłka nożna jest w naszym życiu na okrągło.