Śląski ZPN

Kapitan Tkocz czyli Maksymilian syn Jarosława

23/03/2023 14:55

Na przedpołudniowym treningu reprezentacji Polski U20, przygotowującej się do piątkowego starcia z Czechami pierwszy kwadrans był otwarty dla mediów. Na murawie ArcelorMittal Park można więc było podejść do trenera oraz porozmawiać z zawodnikami.


- Choć nominalnie Czesi są faworytami, bo my grać będziemy zawodnikami z młodszych roczników, to zakładamy sobie, że jeżeli chcemy się pokazać to nie będziemy bronić wyniku 0:0 – zapewnił trener Miłosz Stępiński. - Chcemy podejść wyżej i zaryzykować. Jaki to przyniesie efekt trudno powiedzieć, bo w większości mam tych zawodników w swojej drużynie od trzech dni czyli można powiedzieć, że tak naprawdę to ich nie znam. Obserwowałem ich w meczach pierwszej i drugiej ligi, ale jakie to będzie mieć przełożenie na występ w reprezentacji to tego nie wiem. Nie boję się jednak tego i jeżeli wygramy będę zadowolony, a jeżeli nie to będziemy wyciągać wnioski i uczyć się. Najważniejsze jednak, żeby ci chłopcy wrócili do domów i klubów przekonani, że w reprezentacji nastawialiśmy ich na to, żeby się nie bali, żeby wyszli poza strefę komfortu i z rywalem, w tym przypadku z zawodnikiem z Czech, podjąć z nim walkę jeden na jeden. Wygrasz ok. Przegrasz pracuj, żeby się rozwijać, ale na pewno nie możesz się chować.

Praktycznie wyjściowa jedenastka na mecz z Czechami jest już gotowa. Wprawdzie selekcjoner Orląt nie ujawnił jej składu, ale za to odkrył pierwszą kartę prezentując sylwetkę kapitana.

- Wprawdzie jeszcze nie wybieraliśmy kapitana, ale nie jest to żadną tajemnicą, że na piątkowy mecz z Czechami z opaską na ramieniu wybiegnie zawodnik, który jest ze mną najdłużej w tej drużynie, czyli Maksymilian Tkocz – stwierdził trener Miłosz Stępiński. - To jest chłopak, który jest świetnym liderem, bardzo dobry do współpracy na linii trener-zespół. Czuje szatnie i odpowiedzialność za zespół. W meczach, w których on grał w naszej reprezentacji, a szczególnie z Portugalią, którą pokonaliśmy we wrześniu ubiegłego roku 3:1, wypadł bardo dobrze. Realizuje to co jako sztab szkoleniowy mamy z w założeniach taktycznych, a swoją ambicję przekłada na zespół. Ważne jest także to, że on chce się rozwijać jako zawodnik. To nie jest piłkarz, który wychodzi na boisko, żeby odegrać swoje minuty, ale myśli o przyszłości i chcę mu pomóc w rozwoju, żeby mógł realizować swoje plany. Widzę w nim duży potencjał tym bardziej, że lewonożny środkowy obrońca jest polskiej piłce bardzo potrzebny, bo nie mamy ich zbyt wielu, co widać choćby w pierwszej reprezentacji oraz w młodzieżówce U-21. A ponieważ rolą mojej reprezentacji jest wyszukiwanie i rozwój młodych piłkarzy, żeby oni w przyszłości grali wyżej więc „Maks” się w tę dewizę według mnie idealnie wpisuje.

Sam kapitan choć jeszcze nie usłyszał tego oficjalnie swoim „awansem” nie był specjalnie zaskoczony.

- Jestem w tej drużynie najdłużej – powiedział Maksymilian Tkocz. - Mam największy staż, ale to nie znaczy, że znam wszystkich kolegów, bo bodaj dziesięciu z nich to debiutanci, ale szybko złapaliśmy wspólny język. Mieliśmy powitanie i integrację więc się z każdym dniem coraz lepiej poznajemy i mam nadzieję, że jutro na murawie stadionu w Sosnowcu pokażemy, że wyglądamy jak drużyna, a nie „zbieranina”. Tym bardziej, że stadion, na którym jestem pierwszy raz, naprawdę robi duże wrażenie. To bardzo ładny obiekt i mam nadzieję, że jutro kibice zapełnią te trybuny i poniosą nas swoim dopingiem, a my postaramy się dobrze realizować nasze zadania, które nałoży trener i pokazać się z jak najlepszej strony.

Dodajmy jeszcze, że Maksymilian Tkocz, choć na co dzień gra w Orze Opole, jest „naszym człowiekiem” w reprezentacji Polski. Urodzony w Rybniku syn znanego z ekstraklasowych występów w GKS-ie Katowice bramkarza Jarosława Tkocza, który jako trener bramkarzy pracował w reprezentacji Adama Nawałki, a obecnie jest w sztabie szkoleniowym Korony Kielce.

- Na pewno tata przekazał mi w genach piłkarską pasję, ale na resztę muszę sobie zapracować sam – wyjaśnił Maksymilian Tkocz. - Dlatego na zgrupowanie kadry przyjechałem w bojowym nastroju tym bardziej, że w klubie ostatnio nie łapię za dużo minut więc mam nadzieję, że tu zagram. Liczę też na rewanż, bo nasz ostatni mecz z Czechami, z którymi zagraliśmy rok temu, 3 dni po zwycięstwie 2:0 z Anglią, zakończył się naszą porażką 0:2. Wszedłem wtedy do gry w 66. minucie, gdy wynik był już ustalony, ale ta zadra pozostała. Mam więc nadzieję na odrobinie strat i że pokażemy przed naszą publicznością, że wtedy we Frydku Mistku przydarzył się nam wypadek przy pracy.

Oprócz zwycięskiego meczu z Anglikami, o którym wspomniał Maksymilian Tkocz oraz wygranej potyczki z Portugalią, o czym mówił Miłosz Stępiński, na reprezentacyjnym liczniku wychowanka RKP Rybnik jest jeszcze kilka wartościowych wyników.

- Bezbramkowe remisy z Portugalią i Niemcami w poprzedniej edycji Elite League U20 też bardzo sobie cenię, ale osobiście najmilej wspominam mecz ubiegłoroczny mecz z Włochami – wyliczył Maksymilian Tkocz. - Radość była podwójna, bo na stadionie w San Benedetto del Tronto wygraliśmy 1:0, a tę jedyną bramkę meczu udało mi się strzelić i to w ostatnich sekundach gry. Już nie pamiętam kto dośrodkował z rzutu rożnego, ale wiem, że Kuba Szymański przedłużył głową lot piłki, a ja dokonałem reszty i to była piękna chwila. Mam jednak nadzieję, że takich momentów będzie jeszcze dużo. Marzę o grze w lidze „top pięć”. Moja ulubiona to Serie A, a klub, w którym chciałbym zagrać to AS Roma. Ulubionym piłkarzem, bo jako zawodnik z pola na tacie nie mogłem się wzorować, był zawsze francuski obrońca Raphael Varane. Mistrz świata z 2018 roku i wicemistrz świata z grudnia ubiegłego roku był moim idolem przez dziesięć lat gry w Realu Madryt, z którym 4 razy wygrał Ligę Mistrzów i jest nim nadal już jako zawodnik Manchester United. Jego atutem jest bardzo dobre wyprowadzanie piłki. Umie też grać ostro w kontakcie, ale ma też spokój i potrafi czysto odebrać piłkę. Chciałbym grać tak jak on.

Zdjęcia z treningu dostępne TUTAJ.