Śląska Piłka - Kopalnia Talentów

Seniorzy

Adam Nocoń analizuje rundę jesienną Podbeskidzia

29/11/2017 12:09

To była niezwykła runda w trenerskim życiu Adam Noconia. Zaczął sezon w III-ligowym zespole BKS Stal Bielsko-Biała, żeby po trzech zwycięskich meczach przejść do grającego na zapleczu ekstraklasy Podbeskidzia.


- Jak pan ocenia minioną rundę jesienną?

- To było dziwne półrocze. Przecież w czerwcu zacząłem pracę w Bielsku-Białej jako trener III-ligowej drużyny BKS Stal i nawet przez myśl mi nie przeszło, że w połowie sierpnia przejdę do grającego na tym samym boisku Podbeskidzia i zadebiutuję na zapleczu ekstraklasy.

- Czy początek był trudny?

- Niby w moim życiu niewiele się zmieniło, bo przecież to samo miasto, ten sam stadion, ale zupełnie inne wyzwanie, bo musiałem wyprowadzić zespół z kryzysu. Nie mówię, że w BKS-ie było łatwo, ale wygraliśmy pierwsze trzy mecze w sezonie i mogłem powiedzieć, że zbudowałem zespół. A w Podbeskidziu, po trenerskich zawirowaniach przejmowałem drużynę, mającą po trzech kolejkach 1 punkt i bilans bramkowy 2:6. O tym jak dużo trzeba zmienić przekonałem się gdy dwa dni po przejęciu zespołu pojechaliśmy do Chojnic i "starym" składem przegraliśmy 0:4.

- Zamiast I-ligowego chrztu miał pan... zimny prysznic?

- Drużyna była rozbita i wiedziałem, że czeka mnie trudna praca, ale wzięliśmy się za robotę i po korektach w składzie wygraliśmy z Ruchem Chorzów 1:0. To był dla mnie sygnał, że idziemy w dobrym kierunku, ale tak naprawdę z górki poszło po miesiącu pracy. 13 września zaczęła się zwycięska seria. Wygraliśmy cztery mecze z rzędu, w tym 2:0 z Miedzią Legnica na jej stadionie. Awansowaliśmy na 6 miejsce w tabeli i mieliśmy 4 punkty straty do wicelidera.

- Czego zabrakło, żeby znaleźć się w ścisłej czołówce?

- Po przerwie spowodowanej meczami reprezentacji wypadliśmy z rytmu. Tego mi najbardziej żal, że nie przedłużyliśmy serii i zaczęły się gole tracone w ostatnich sekundach meczów. Zaczęło się od doliczonego czasu w meczu z GKS Katowice. Przy pełnych trybunach, bo przyciągnęliśmy naszych kibiców dobrymi wynikami, tak bardzo chcieliśmy wygrać, że nadzialiśmy się na kontrę i przegraliśmy 1:2. Nie potrafiliśmy też utrzymać prowadzenia w meczach z Rakowem w Częstochowie oraz Odrą w Opolu i punkty uciekały. To samo mogę powiedzieć o finiszu, bo w przedostatnim meczu ze Stalą Mielec, w którym odrobiliśmy dwubramkową stratę zostaliśmy skarceni za ofensywną grę. Nie zadowoliliśmy się wynikiem 2:2 i po kontrze z 89 minuty przegraliśmy 2:3. A w Bytowie straciliśmy prowadzenie po golu z 87 minuty. Gdybyśmy mieli 8 punktów więcej, a tyle  - nie licząc meczu w Tychach, gdzie w 84 minucie prowadząc 3:1 straciliśmy drugiego gola, a w doliczonym czasie gry GKS doprowadził do remisu 3:3 - uciekło nam sprzed nosa, to bylibyśmy dzisiaj w zupełnie innym nastroju.

- A jaki jest ten nastrój?

- Trudny... do określenia. Analizując naszą grę mogę powiedzieć o tym, że nastąpiła poprawa, ale w październiku i listopadzie nie przełożyło się to na punkty i straciliśmy kibiców. Musimy ich przyciągnąć swoja grą, bo ostatni mecz na naszym boisku graliśmy przy opustoszałych trybunach. Dlatego chcemy zimę przepracować tak, żeby kibice wrócili. Na meczu z GKS Katowice, po serii naszych zwycięstw, atmosfera była znakomita. Chcemy więc znowu wygrywać, żeby widzowie zachęceni dobrymi wynikami wypełnili bielski stadion, który zasługuje na to, żeby tętnił dopingiem.

- Czy jako debiutant w I lidze zdał pan "egzamin wstępny"?

- Gdybyśmy w tych pięciu meczach, w których straciliśmy bramki w ostatnich sekundach, grali do końca w pełni skoncentrowani i walczyli skutecznie to mógłbym być zadowolony. Ale nie potrafiliśmy wyciągnąć wniosków z pierwszej, drugiej, trzeciej, czwartej nauczki... Musimy to poprawić.

- Czy to znaczy, że zimą w Podbeskidziu zanosi się na duże kadrowe zmiany?

- Na razie jestem na etapie analizy rundy jesiennej, a rozmowy na temat transferów dopiero przed nami. Zobaczymy kto odejdzie i wtedy zaczniemy formowanie kadry na rundę wiosenną. Jeszcze za wcześnie na szczegóły, ale mogę powiedzieć, że kadrowej rewolucji jednak nie będzie.

- Jak w tej analizie ocenia pan poszczególne formacje?

- Mamy dwóch równorzędnych bramkarzy, bo Wojciech Fabisiak i Rafał Leszczyński, zdali egzamin. W obronie odkryciem rundy mogę nazwać Mariusza Malca, na którego postawiłem i okazał się filarem defensywy. "Odkurzyłem" też Bartosza Jarocha. Solidnie grał Paweł Moskwik. Za mojej kadencji, nie licząc meczu w Chojnicach, straciliśmy w 15 meczach 17 goli. Do ideału było więc daleko, ale nie ma też co przesadnie narzekać. W drugiej linii mogę mówić o stabilizacji, bo Łukasz Hanzel rozegrał 18 pełnych meczów, a Adrian Rakowski i Łukasz Sierpina też opuścili tylko jedno spotkanie, trzy razy schodząc w końcówkach. Na podstawowego młodzieżowca wyrósł w trakcie rundy Miłosz Kozak.

- Czy problemem Podbeskidzia była gra ofensywna?

- Strzeliliśmy w sumie 23 gole, z czego 21 w 15 meczach za mojej kadencji. Młodzieżowy reprezentant Polski Paweł Tomczyk ma 6 trafień, reprezentant Łotwy Valerijs Sabala 5, a Dimityr Ilijew 3. Powinni mieć jednak więcej, bo okazji bramkowych nie brakowało.

- Gdzie wiosną będzie grał Paweł Tomczyk?

- To pytanie do kierownictwa Lecha, bo wypożyczyli nam swojego napastnika na rok zastrzegając sobie, że zimą mogą się o niego upomnieć. Czekamy więc na sygnał z Poznania, bo od tego zależy jaki transfer będzie dla nas priorytetem. To samo dotyczy innych pozycji, bo zaczniemy od uzupełnienia ubytków.

- Czy 10 punktów straty do wicelidera to dużo czy mało?

- Rok temu Górnik Zabrze miał 8 punktów straty do wicelidera i wiemy gdzie jest dzisiaj, a na 6 kolejek przed końcem sezonu tracił 7 punktów do miejsca dającego awans do ekstraklasy. Ale czy taki sezon się jeszcze kiedyś powtórzy tego nikt nie wie, bo piłka nożna jest nieprzewidywalna. Dlatego trzeba się nastawić na solidna codzienna pracę, której fundamentem będą badania wydolności i siły jakie mamy zaplanowane na ten tydzień. Po nim mamy wolny tydzień, a 11 grudnia spotkamy się na klubowej Wigilii. Przed nią zawodnicy dostaną plan indywidualnej pracy, którą będziemy monitorować na sporttesterach, żebyśmy od 4 stycznia mogli ruszyć do solidnej zimowej pracy.