Śląska Piłka - Kopalnia Talentów

Seniorzy

Paweł Ściebura chce prowadzić Skrę do zwycięstw

2/02/2018 10:07

Drużyna lidera III ligi do rundy wiosennej przystąpi pod wodzą nowego trenera. Po odejściu Jakuba Dziółki, który został drugim trenerem GKS Katowice, rolę szkoleniowca Skry Częstochowa przejął Paweł Ściebura.


- Ze Skrą związany jestem 6 sezon - mówi urodzony 11 maja 1985 roku Paweł Ściebura. - Moja przygoda z piłką zaczęła się w Pogoni Kamyk, w której grałem do 27 roku życia. Jako zawodnik doszedłem do okręgówki i byłem też w niej grającym trenerem Pogoni. Pamiętam z tamtego okresu nasz mecz ze Skrą, która w sezonie 2008/2009 pewnie maszerowała do IV ligi, wygrywając mecz za meczem. Kiedy więc przyjechaliśmy do Częstochowy na mecz z liderem byliśmy skazywani na pożarcie, a jednak nawiązaliśmy walkę i zremisowaliśmy 3:3.

- Pomyślał pan wtedy o tym, że kiedyś może zostać trenerem częstochowskiego zespołu?

- Wtedy na pewno nie, bo związany byłem z moim macierzystym klubem w Kamyku gdzie prowadziłem też grupy młodzieżowe. I jak się okazało to był mój trenerski klucz do Skry. W meczu ligowym rocznika 2002 najpierw wygraliśmy na swoim boisku 4:3, a kilka dni po rewanżu, który w Częstochowie minimalnie przegraliśmy, zadzwonił telefon i otrzymałem propozycję pracy w klubie z Loretańskiej. Zgodziłem się i w pierwszym sezonie prowadziłem zespół rocznika 1998. Następnie przez 2 lata z rocznikiem 2000 graliśmy w I Lidze Śląskiej. Kolejny sezon prowadziłem rocznik 2001, a dwa i pół roku temu zacząłem pracować "na dwa fronty". Szkolenie rocznika 2004 łączyłem z rolą asystenta Jakuba Dziółki.

- Był pan zaskoczony, że panu powierzono jego rolę?

- Byłem zaskoczony, że Kuba odchodzi. Co prawda taka informacja gdzieś tam się już wcześniej pojawiła, ale później temat ucichł i wspólnie zaczęliśmy przygotowania do rundy wiosennej. Nagle jednak, z dnia na dzień, okazało się, że GKS Katowice potrzebuje Kuby, a dla niego to była szansa, z której postanowił skorzystać. I wtedy padło pytanie, czy poprowadzę drużynę. Nie wahałem się. Znam ten zespół, a w klubie czuję się już jak w domu. Przekazałem więc grupę rocznika 2004 Piotrowi Bańskiemu, a sam skoncentrowałem się na pierwszym zespole.

- Co pan powiedział pierwszy raz wchodząc do szatni jako pierwszy trener Skry?

- Że dalej idziemy drogą, którą wspólnie z Kubą wytyczyliśmy i mamy nadal ten sam cel. Rewolucji nie będzie, bo to wszystko co robiliśmy do tej pory, a także plany na zimowe przygotowania robiliśmy wspólnie z Kubą. Planuję tylko drobne modyfikacje, ale wszystko co mamy do zrobienia wykonamy na swoim boisku i w obiektach Szkoły Mistrzostwa Sportowego Nobilito.

- Będziecie walczyć o awans?

- Słowo awans na pewno jest tam gdzieś z tyłu głowy, bo przecież jesteśmy liderem, ale naszym celem jest gra w każdym meczu o 3 punkty. Jesienią wygraliśmy 10 spotkań, 6 razy zremisowaliśmy i raz przegraliśmy. To bardzo dobry bilans, ale będziemy go chcieli poprawić.

- Ile transferów planujecie w Skrze zimą?

- Testowaliśmy dwóch zawodników. Jeden był doświadczonym zawodnikiem z III-ligowym stażem, a drugi młodzieżowcem, ale nie doszło do transferów. Nie szukamy wzmocnień, bo kadra, którą wywalczyliśmy mistrzostwo półmetka jest kompletna. Na każdej pozycji mamy dwóch wartościowych zawodników i jeżeli już dojdą zawodnicy, to będzie to raczej kosmetyka, uzupełnienie zespołu, w którym mamy sporą grupę naszej młodzieży. Mikołaj Biegański z rocznika 2002 ma już za sobą debiut w III-ligowej bramce, Dominik Marek i Mateusz Piątkowski z rocznika 1999 grali w rundzie jesiennej, a Kacper Wierus i Krystian Rogala są w kadrze i walczą o swoją szansę.

- Macie już za sobą trzy sparingi, w których wygraliście z II-ligowcami: 3:0 z Garbarnią Kraków i 4:2 z GKS Bełchatów oraz zremisowaliście 1:1 z III-ligowymi rezerwami Legii Warszawa. Nie za dobrze jak na początek przygotowań?

- Gdy byłem na stażu w Holandii podpatrzyłem i przywiozłem model treningowy, który wprowadziliśmy u nas i stosujemy go od dwóch lat. Nie podniecamy się jednak wynikami sparingów, choć ich wyniki świadczą o tym, że naszym zawodnikom weszła już w krew walka o zwycięstwo w każdym meczu. To jest kwestia charakteru i nastawienia, żeby zawsze wszystko robić na 100 procent bez względu czy to jest gra treningowa, sparing, czy mecz w lidze. Myślę, że dzięki takiemu podejściu zawodników do swoich obowiązków jesienią nie zanotowaliśmy spadku formy tylko graliśmy równo, dobrze, choć nie zawsze skutecznie. Dlatego w sparingach doskonalimy grę obronną, bo to jest kluczowy element gry i pracujemy nad pozostałymi elementami, żeby nie być przewidywalnym dla przeciwników. Większość z 9 sparingpartnerów to rywale z "wyższej półki", a na koniec zostawiliśmy sobie czołowych I-ligowców, bo 24 lutego zagramy w Odrą Opole, a 3 marca z Rakowem Częstochowa. To będą nasze próby generalne.

- Kto jest pana trenerskim wzorcem?

- Nie kopiuję niczyjej taktyki, bo chcę wypracować swoją filozofię gry, zgodną z moim postrzeganiem futbolu. Dlatego cieszyłem sie bardzo gdy okazało się, że Kuba Dziółka myśli podobnie jak ja i budowę zespołu zaczynaliśmy od defensywy, która była naszym priorytetem, czego efektem jest nasz jesienny bilans bramkowy 24:6. Kuba był stoperem, a ja grałem na boku obrony i to było widać w grze Skry. A jeżeli chodzi europejską piłkę to najbardziej lubię trenerów elastycznych, potrafiących szybko zmienić taktykę i dostosować grę swojego zespołu do sytuacji. Tacy trenerzy jak Carlo Ancelotti, Diego Simeone czy Jupp Heynckes robią na mnie największe wrażenie swoją umiejętnością pracy z grupą niezwykłych ludzi.

- Jakie ma pan uprawnienia trenerskie?

- Mam licencję UEFA A i w dalekosiężnych planach kurs UEFA Pro. Gdy zaczynałem pracę z dziećmi, która sprawiała mi wielka radość i przyjemność, a jednocześnie była taktycznym poligonem doświadczalnym, nie myślałem o tym. Ale kiedy Skra z rocznika 2000 wygrywała z takimi rywalami jak Rozwój Katowice, prowadzony przez Sławka Mogilana, wychowawcę Arkadiusza Milika czy MOSiR Jastrzębie na trenerskiej ławce z Tomkiem Włodarkiem, który teraz pracuje jako analityk w ekstraklasie, poprzeczka szła w górę. Dlatego teraz już myślę o trenerskim rozwoju, ale póki co nadal łączę pracę szkoleniowca z zawodem nauczyciela w Zespole Szkolno-Przedszkolnym ucząc wuefu w podstawówce i gimnazjum. Rok 2018 zaczął się dla mnie bardzo ciekawie, a może być niezwykły. W czerwcu mam bowiem w kalendarzu dwie bardzo ważne daty. Najpierw zmienię stan cywilny, bo na początek miesiąca zaplanowaliśmy z narzeczoną Sylwią nasz ślub, a 16 czerwca zakończy się III-ligowy sezon, który może być przełomem w moim trenerskim życiu.