Śląska Piłka - Kopalnia Talentów

Seniorzy

Roland Buchała zaproponował swoje porządki

21/10/2017 00:49

Piłkarze ROW Rybnik, którzy po 9. kolejkach mieli 8 punktów, w czterech ostatnich meczach nie zaznali goryczy porażki i podwoili swój dorobek. Od dnia, w którym Piotra Piekarczyka zastąpił Roland Buchała, rybniczanie dwa razy wygrali i dwa razy zremisowali.


- Jak się zostaje trenerem II-ligowej drużyny mając 33 lata?

- Po pięciu meczach bez zwycięstwa, a taką serię zanotowaliśmy od 23 sierpnia do 16 września, notując trzy porażki i dwa remisy, działacze podziękowali Piotrowi Piekarczykowi i zaproponowali mi rolę jego tymczasowego zastępcy. To była naturalna kolej rzeczy, bo byłem przecież drugim trenerem. Ale po zwycięskim debiucie w wyjazdowym meczu z GKS Bełchatów uznali, że mój pomysł na grę, organizacja treningów i kontakt z zawodnikami zasługują na coś więcej. Problem polegał jednak na tym, że mam tylko licencję UEFA A, więc działacze wystąpili do PZPN z prośbą o zgodę dla mnie na warunkowe prowadzenie zespołu i dostałem swoją szansę do końca roku.

- Jak potraktował pan tę propozycję?

- Z rybnickim zespołem związany jestem od dawna. Jako zawodnik awansowałem z nim do IV, III i I ligi, a awans do II zaliczyłem jako zawodnik Ruch Zdzieszowice. Natomiast jako trener pracowałem tu najpierw z grupami młodzieżowymi, prowadząc roczniki 1998 i 1999. Wyniki juniorów otworzyły mi drogę do sztabu szkoleniowego pierwszego zespołu, bo gdy pojawił się w nim Dietmar Brehmer, zaproponował mi funkcję drugiego trenera i byłem nim także u Piotra Piekarczyka. Odpowiadałem za wprowadzanie swoich wychowanków do kadry pierwszego zespołu i cieszę się, że jest ich w szatni aż ośmiu.

- Od czego zaczął pan swoją pracę z seniorami ROW?

- Zastanawiałem się przez chwilę czy iść dalej drogą, którą wyznaczył Piotr Piekarczyk, ale szybko zdecydowałem, że zrobię po swojemu. Znałem zespół. Analizowałem nie jeden raz co zrobić, żeby najlepiej wykorzystać potencjał zawodników. Myślałem też jak wyzwolić w nich optymizm i pozytywne myślenie. Dlatego gdy zacząłem pracę na swoje konto zaproponowałem moje porządki. Od razu zmieniłem model gry i sposób trenowania. Początek nie był łatwy, bo debiutowałem w wyjazdowym meczu z GKS Bełchatów, ale po nerwowych pierwszych minutach zaczęliśmy grać swoja piłkę i wygraliśmy 2:1. To było ważne zwycięstwo, bo zbudowało dobrą atmosferę. A remis 2:2 w Kluczborku, gdzie przegrywaliśmy 0:2 dodał nam jeszcze pewności siebie. Było ją widać także w meczu z Gryfem Wejherowo, bo po obronionym przez Kacpra Rosę rzucie karnym ruszyliśmy do ataku i wygraliśmy 3:0.

- Czeka pan na mecz z GKS 1962 Jastrzębie?

- Na razie przygotowuję zespół do wyjazdowego spotkania z Błękitnymi Stargard i najbliższa sobota jest teraz dla mnie najważniejszym dniem w kalendarzu. Nie będę jednak ukrywał, że wyjazd do Jastrzębia-Zdroju gdzie zagramy 4 listopada też sobie zaznaczyłem. Po pierwsze dlatego, że gdy w rybnickiej drużynie 12 lat temu strzeliłem prawie 20 bramek w sezonie to pojawiły się oferty z GKS Katowice i GKS Jastrzębie. Wybrałem ten drugi GKS i grałem w nim dwa lata więc odżyją wspomnienia. A po drugie na ten mecz wybiera się wielu naszych kibiców więc to będzie na pewno piłkarskie święto.

- Czy jako piłkarz miał pan swój mecz życia?

- Miałem. Na początku sezonu 2012/2013 graliśmy z Chojniczanką na jej boisku. Wszedłem na boisko z ławki rezerwowych w 67 minucie, gdy przegrywaliśmy 1:2. W 79 minucie Sławek Szary wyrównał, a w 86 minucie strzeliłem, gola przewrotką z 16 metrów i wygraliśmy 3:2.

- Ten gol i to zwycięstwo wywołały taką eksplozję radości i dały takiego pozytywnego kopa, że do końca sezonu graliśmy jak natchnieni i razem z Chojniczanką, mając ogromną przewagę nad resztą stawki, weszliśmy na zaplecze ekstraklasy. Mnie jednak szczególnie pozostała w pamięci ta feta z naszymi kibicami wypełniającymi sektor gości. To była chwila, dla której warto poświęcić się piłce.

- Kiedy pan zrozumiał, że piłka jest pana pasją?

- Wychowywałem się w Gierałtowicach, skąd razem z kolegami ze szkoły podstawowej pojechaliśmy na testy do Concordii Knurów i w szóstkę trafiliśmy do drużyny, którą prowadził Piotr Surówka, wspaniały trener i znakomity wychowawca. Prowadził mnie do 16 roku życia, a gdy zastąpił go inny szkoleniowiec wystarczyło, że spóźniłem sie 7 minut na zbiórkę przed meczem, żebym usłyszał, że będzie lepiej jeżeli nie będę już trenował z tym zespołem. Nie zapytał co się stało. Nie słuchał, że jadąc z Rybnika miałem problemy z dotarciem. Po prostu mnie skreślił. Mniejsza o nazwisko, bo ten człowiek pracował pół roku z drużyną, ale "dzięki" temu trafiłem do KP Kamień, gdzie grając w klasie C, jako 16-latek w paru meczach strzeliłem kilka bramek i zainteresowali się mną trenerzy grup młodzieżowych z Rybnika. Ponieważ wtedy jednak ROW grał w okręgówce więc jako senior poszedłem do prowadzonej przez Józefa Dankowskiego IV-ligowej Concordii. Po sezonie wróciłem do Rybnika, gdzie Piotr Piekarczyk budował zespół na awans do IV ligi. Wywalczyliśmy go. Później po powrocie z GKS Jastrzębie wywalczyłem z ROW awans do III ligi, a po powrocie z Ruchu Zdzieszowice, awansowałem do I ligi. Aż wreszcie z powodu kontuzji zakończyłem piłkarską przygodę i w wieku 29 lat zostałem trenerem.

- Jak wysoko pan mierzy jako trener?

- Po pierwsze muszę zdobyć licencję UEFA PRO. Złożyłem dokumenty na kurs i czekam na odpowiedź. Po drugie cieszę się, że działacze ROW wystąpili o zgodę na moja pracę z zespołem, który teraz prowadzę. Ale po trzecie chcę iść jak najwyżej i umożliwiać rozwój utalentowanej młodzieży. Jej awans to będzie także mój sukces. Na ostatnim meczu Zagłębia Lubin z Górnikiem Zabrze spotkałem się z Bartkiem Sliszem, którego prowadziłem w juniorach i  wprowadzałem do rybnickiej drużyny seniorów, a teraz jest w Zagłębiu Lubin. Droga do wielkiej piłki jest czasem bardzo krótka tylko trzeba wykonać właściwy krok w odpowiednim momencie. A dobry trener może to właśnie ułatwić. Żeby tego dokonać musi jednak sam mieć pasję i umieć nią zarazić zawodników. Oni muszą mieć przyjemność z tego co robią dlatego nie jestem tyranem tylko staram się im przekazywać pozytywne informacje na ich temat. To jest bowiem droga do sukcesu całej drużyny i każdego zawodnika z osobna.