Śląski ZPN

Ireneusz Serwotka życzy zgody i porozumienia

8/12/2017 10:24

Ireneusz Serwotka (na zdjęciu pierwszy z lewej) swoją piłkarską drogę zaczynał jako zawodnik Górnika Radlin. Problemy zdrowotne sprawiły, że już jako junior pożegnał się jednak z boiskiem, ale nie z futbolem. Wrócił do niego jako działacz i wpisał się do historii śląskiej i polskiej piłki.


Największe sukcesy odnosił w Odrze Wodzisław, w której w 1993 roku stanął na czele zarządu i z roczną przerwą przez 17 lat prowadził klub do największych sukcesów w jego historii. Świętował awans do ekstraklasy w 1996 roku i trzecie miejsca w Polsce w 1997 roku, mistrzostwo Polski juniorów w 1998 roku i finał Pucharu Ekstraklasy w 2009 roku. W tym czasie działał także w zarządzie Śląskiego Związku Piłki Nożnej, Polskiego Związku Piłki Nożnej, a w 2009 roku otrzymał tytuł Członka Honorowego PZPN. Zasiadał także w Radzie Nadzorczej Ekstraklasa SA. Nic więc dziwnego, że na Świątecznym Spotkaniu po Latach w Śląskim Związku Piłki Nożnej odwiedzający po latach budynek przy ulicy Francuskiej 56-letni wodzisławianin czuł się jak w domu.

- Nie brakuje panu piłki nożnej w codziennym życiu?

- Na pewno czuję wielki sentyment, ale nie mogę powiedzieć, że piłki nożnej nie ma już zupełnie w moim życiu - mówi Ireneusz Serwotka. - Jestem kibicem reprezentacji, która dostarcza nam wiele radości. Dzieliliśmy się nią podczas spotkania w Śląskim Związku Piłki Nożnej. Cieszę się, że zostało zorganizowane i na pewno zawsze chętnie w nich będę brał udział.

- Co zrobić, żeby Wodzisław Śląski znowu był na wysokim szczeblu piłkarskiej drabinki?

- To jest trudne pytanie i jego adresatem powinni być raczej, ci którzy w tej chwili stoją na czele wodzisławskich klubów, funkcjonują w nich i mają wpływ na ich sytuację. W pierwszej kolejności to jest kwestia zgody i porozumienia. Dopóki tego nie będzie to myślę, że trudno mieć ambicje na grę w wyższych klasach rozgrywkowych.

- Czy to jest najważniejsze życzenie dla wodzisławskiej piłki na 2018 rok?

- Wszystkim nam, czyli mieszkańcom Wodzisławia i okolic, życzę tego serdecznie. Przez 14 lat mieliśmy kontakt z piłką na najwyższym krajowym poziomie, bo Odra grała w ekstraklasie. Może dzisiaj będzie trudno od razu wrócić na taki poziom, ale Wodzisław zasługuje na to, żeby mieć piłkarską drużynę na szczeblu centralnym. Może właśnie okres Świąt Bożego Narodzenia jest takim najlepszym czasem, żeby spróbować się porozumieć, znaleźć wspólny język i zacząć mówić jednym głosem. Mam nadzieję, że wtedy uda się to wszystko poukładać.

- Świąteczne Spotkanie po Latach było dla pana okazją do odkurzenia starych znajomości?

- W wielu przypadkach to nie były odkurzane znajomości, bo mamy kontakt, ale przy okazji takich spotkań poszerza się krąg znajomych, z którymi nie miało się ostatnio okazji zobaczyć z racji odległości czy zmian w życiu. Na pewno warto się co jakiś czas spotkać i dyskutować. Dziękując za zorganizowanie takiego spotkania prezesowi Henrykowi Kuli, który witając nas, stwierdził, że to pierwsze, ale na pewno nie ostatnie takie spotkanie, powiedziałem, że mam nadzieję, że staną się one śląską tradycją. To dobrze, że pamięta się o tych, którzy funkcjonowali we wcześniejszych latach i kładli podwaliny śląskiej piłki, a na temat aktualnych problemów i sukcesów też chętnie porozmawiają i doradzą.

- Który moment ze swojej działalności w piłkarskim środowisku uważa pan za najważniejszy?

- Było ich wiele, ale gdybym miał wybrać ten jeden, to w wybrałbym awans Odry do ekstraklasy. To była historyczna chwila. Pamiętam jak jeden z ówczesnych piłkarzy, a później działaczy Odry, po rundzie jesiennej, kiedy ten awans zaczynał być realny, powiedział do mnie: "prezesie, jakby się udało ten jeden sezon zagrać w ekstraklasie, to byłbym szczęśliwy". A my graliśmy w niej 14 lat! To są właśnie te momenty. które wspominam z radością. W śląskiej piłce też było dużo fajnych momentów i dlatego mogę być zadowolony, że miałem okazję działać w tym gronie, z tymi ludźmi, którzy też mają pewnie wiele miłych wspomnień.