Śląski ZPN

Zygmunt Anczok kusi żeby przechodzić na emeryturę

14/12/2017 13:13

Mający na swoim piłkarskim koncie 48 występów w reprezentacji Polski Zygmunt Anczok (na zdjęciu drugi z prawej) na spotkaniu Klubu Wybitnego Piłkarza Śląska czuł się jak w rodzinnym gronie.


Złoty medalista olimpijski z 1972 roku, większość swojej kariery spędził grając w Polonii Bytom, w której rozegrał 194 spotkania, ale największe triumfy wychowanek Sparty Lubliniec święcił w Górniku Zabrze. 38 meczów w ekstraklasie wystarczyło, żeby zdobył mistrzostwo i wicemistrzostwo, a do tego dorzucił Puchar Polski.

- Dla mnie to spotkanie było pewnego rodzaju niespodzianką - mówi Zygmunt Anczok. - Najlepsze było to, że uczestniczyli w nim przedstawiciele kilku pokoleń. Młodzi, średni i ci starzy, do których ja też się już zaliczam. W kilku przypadkach musimy zapytać - ale powiedz, kto ty jesteś i dopiero nazwisko wiele wyjaśniło. Takie spotkanie jest to jednak bardzo miłe i powinno być co najmniej raz w roku.

- Kogo pan nie rozpoznał?

- Siedziałem naprzeciwko Piotrka Czai i nie poznałem go, a przecież on grał z moim bratem, więc mieliśmy dawno temu dobry kontakt. Dopiero po długiej chwili przyglądania pomyślałem sobie, że chyba to jest on i faktycznie. A kiedy wyszliśmy po dyplomy z nominacją do Klubu Wybitnego Piłkarza Śląska oraz on po brązowy, a ja po srebrny medal za wybitne osiągnięcia w rozwoju piłki nożnej to już wszystko było jasne.

- Jak się pan czuł w tym wyjątkowym towarzystwie?

- W tej grupie "starych wyjadaczy" to byłem najmłodszy, bo mam dopiero 71 lat, a Jasiu Kowalski, Stasiu Oślizło, Hubert Kostka, Henryk Latocha, Jasiu Banaś czy także Piotrek Czaja są starsi. Z naszą grupą z Górnika spotykamy się przy okazji meczów w Zabrzu, bo ja jestem na każdym. Tylko z tymi, których nie ma w kraju się nie widuję, ale reszta, z wyjątkiem Jasia Gomoli, odwiedza swój stadion.

- A młodsze pokolenie?

- Należę do wzrokowców więc dużo patrzyłem, ale mimo to nie potrafiłem wielu nazwisk dopasować do twarzy. Teraz już jednak wiem i wierzę, że to się utrwali na tyle, że na najbliższym spotkaniu będę się z nimi witał po imieniu.

- Nadal jest pan aktywny jako społecznik?

- Jak na emeryta przystało mam czas żeby działać. Mieszkam w Lublińcu i korzystam z życia, kusząc innych żeby szli na emeryturę, bo jest na niej bardzo dobrze, szczególnie gdy zdrowie dopisuje. Jestem przewodniczącym Rady Sportu przy burmistrzu i jestem na bieżąco ze sportem i sportowcami w naszym mieście.

- Na meczach Sparty jest pan stałym kibicem?

- Jeżeli tylko termin meczu Sparty nie pokrywa się z terminem meczu Górnika to jestem, bo gdy się pokrywa to Sparta schodzi na drugi plan. Ale życzę jej bardzo dobrze, czyli utrzymania w IV lidze. To jednak wymaga wzmocnień. Powstał ładny obiekt. Mają gdzie grać. Od wiosny będą grali na nowej głównej płycie. Warunki są godne IV ligi.

- Ma pan następców?

- Najmłodszy wnuk, czyli syn córki, ma teraz 12 lat, jest w akademii i rokuje nadzieje. Po 16 roku zawodnicy z tej akademii przechodzą do Sparty i to jest dobry cykl więc myślę, że Szymek będzie się prawidłowo rozwijał. Wnuk od syna też próbował, ale kontuzja spowodowała, że  musiał przerwać. Żeby dojść do górnej półki wśród dzieci to zdrowie jest najważniejsze. Jeżeli przyjdą urazy, które się zaleczy, a nie wyleczy to bardzo trudno się dobrze rozwijać. Problem jest też wtedy kiedy rodzice biegają przy linii, krzyczą, wywierają presję i powodują agresję. Dlatego dzieciom życzę, żeby traktowali piłkę jak zabawę, a wszystkim zawodnikom od najmłodszych grup wiekowych i od najniższych klas zaczynając, żeby byli zdrowi. To takie świąteczno - noworoczne życzenia od Zygmunta Anczoka.