Śląski ZPN

Trener Marcin Koczy przeprowadził Unię Książenice z klasy C do IV ligi

4/07/2019 14:42

Gdy Marcin Koczy w marcu 2012 roku przejmował zespół Unii Książenice, drużyna grała w klasie C. Od tego momentu zaczął się jednak marsz, którego ukoronowaniem jest wywalczony w tym roku awans do IV ligi.


- Nie byliśmy faworytami, bo to miano przypisano Rymerowi Rybnik – mówi Marcin Koczy. – Nie dziwiło mnie to, ponieważ jako wychowanek Rymera, w którym grałem wiele lat i pracowałem jako trener, a także jako mieszkaniec Niedobczyc, mający do boiska 300 metrów, doskonale wiedziałem jakie są ambicje klubu, obchodzącego w tym roku 100-lecie. Zresztą takie nazwiska jak Aleksander Kwiek, Przemysław Pitry czy Ołeksandr Szeweluchin nie wymagają rekomendacji. Ale na boisku mój zespół udowodnił, że jest lepszy. W 24 kolejce wygraliśmy 6:4 i wyprzedziliśmy dotychczasowego lidera. Pokazaliśmy dobrą piłkę i po golach Jacka Drapacza, Marcina Kuczery i Kamila Kaczmarczyka prowadziliśmy już 3:1 po pierwszej połowie. W drugiej też powiększaliśmy przewagę, bo po bramkach Jacka Drapacza, Marcina Kuczery i Dariusza Adamczyka, było 6:2 po 72 minutach gry. Dopiero w końcówce, gdy graliśmy w dziesiątkę, po czerwonej kartce Arka Suchińskiego, rywale mogli zaatakować, ale nie wypuściliśmy zwycięstwa.

- Czy to był najważniejszy mecz sezonu?

- Na pewno tak, choć 5 maja jeszcze nie mogliśmy być pewni końcowego sukcesu. Wystarczyło prześledzić terminarz, żeby stwierdzić, że Rymer już do końca sezonu nie ma się na kim potknąć, a my mieliśmy jeszcze kilka przeszkód na drodze. Pokonanie 4:3 Jedności 32 Przyszowice na naszym boisku w 28 kolejce oraz wygranie 2:1 z Czarnymi Pyskowice na wyjeździe przyszło nam z najwyższym trudem. Z przyszowiczanami przegrywaliśmy już przecież 1:3, a zwycięskiego gola Artur Tumula, strzelił głową w ostatniej akcji meczu. Na pyskowickim boisku natomiast do 90 minuty przegrywaliśmy 0:1. Dopiero gdy sędzia pokazywał, że dolicza 3 minuty, piłkarskie szczęście się do nas uśmiechnęło. Najpierw Arek Suchiński wyrównał, a w następnej minucie Łukasz Michalski z 20 metra trafił pod poprzeczkę i zapewniliśmy sobie mistrzostwo. To był najważniejszy gol tego sezonu, a przy okazji jeden z najładniejszych.

- Kto jest ojcem sukcesu?

- Nie można powiedzieć, że ten sukces zawdzięczamy jednej osobie. Jest zarząd z prezesem Grzegorzem Kubasą, jest sztab szkoleniowy od kierownika Sebastiana Jarosza zaczynając i jest drużyna, której siłą jest kolektyw. Powstał wiosną ubiegłego roku, a po kosmetycznych zmianach latem sprawił wszystkim kibicom Unii Książenice miłą niespodziankę. Największymi wojownikami w zespole są Artur Tumula i Kamil Kaczmarczyk, bo to są zawodnicy, którzy wstawią głowę tam gdzie ktoś inny boi się włożyć nogę. Atmosferę w zespole robi Łukasz Michalski, ale inni też chętnie się udzielają i mamy kolektyw.

- Komu zawdzięczacie wasz niesamowity dorobek bramkowy 106:44?

- Arek Suchiński ma 19 bramek na koncie, a „dwucyfrowy” dorobek mają także Jacek Drapacz i Marek Malcher. Pozostali zawodnicy także dołożyli jednak swoja cegiełkę strzelecką i możemy się pochwalić niezwykłą średnią na swoim boisku, czyli 5 goli na mecz! U siebie wygraliśmy bowiem wszystkie 15 spotkań, strzelając 75 goli. Naszym atutem był też daleki wyrzut piłki z autu, bo Rafał Przybyszewski, który zadeklarował dalszą grę w Unii, jest specjalistą w tym elemencie gry i to nie tylko na naszym boisku. Udowodnił to choćby w finale Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Rybnik, a boisko na stadionie w Rybniku na pewno małe nie jest.

- Czy w kadrze Unii przed debiutem w IV lidze nastąpią duże zmiany?

- Po każdym awansie zakładaliśmy, że trzeba wzmocnić zespół czterema zawodnikami z tej klasy do której wchodzimy. Teraz z naszej 18-osobowej kadry, którą kończyliśmy rundę wiosenną odejdzie dwójka zawodników, bo Mateusz Bogumiło i Bartosz Kutypa chcą grać w Knurowie. Powinno do nas dojść trzech doświadczonych zawodników praz młodzieżowiec bramkarz, bo na tej pozycji mamy młodzieżowca, a chcemy mieć dwóch. Młodzieżowiec potrzebny będzie także do gry w polu więc z trzech młodych piłkarzy przydałoby się dołączyć do kadry. Myślę, że uda się nam zbudować taki zespół, który oparty na zawodnikach z najbliższej okolicy da sobie radę w IV lidze. Mamy zawodników z Leszczyn, Bełku, Przegędzy i Rybnika, a tylko Marcin Kuczera dojeżdża z Wodzisławia Śląskiego. Tego lokalnego charakteru zespołu nie chcemy zmieniać, bo to też jest nasza siła.