Śląski ZPN

Z kart Historii 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej - Zadowolili się udziałem

18/04/2020 12:16
Z kart Historii 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej - Zadowolili się udziałem Fot. Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie

W piątym rozdziale Historii 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej - zatytułowanym "Na olimpijskim szlaku" - prezentujemy niezapomniane chwile oraz sylwetki śląskich bohaterów Igrzysk Olimpijskich. Dzisiaj czas na wspomnienia pierwszych lat po II wojnie światowej, kiedy biało-czerwoni zadowalali się udziałem.


W 1952 roku Igrzyska Olimpijskie odbyły się w Helsinkach. Akurat obowiązywał „sześcioletni plan rozwoju piłki nożnej w Polsce, oparty na zrzeszeniach i pionach”, a z okazji startu olimpijskiego zawieszono rozgrywki ligowe. Zorganizowano ośrodki szkoleniowe w Warszawie, Krakowie i Chorzowie – tym ostatnim kierował zrazu Ryszard Koncewicz, a później Tivadar Király. To właśnie węgierski trener, wspólnie z Michałem Matyasem, poprowadził biało-czerwonych w turnieju olimpijskim. Zdziałali niewiele. Po wygranej 2:1 z amatorami z Francji na boisku w Lahti, w drugiej rundzie silniejsza od Polaków okazała się Dania, zwyciężając na murawie w Turku 2:0.

W drużynie delegowanej do Helsinek kluby z Chorzowa reprezentowało siedmiu zawodników: Ewald Cebula, Henryk Alszer, Gerard Cieślik, Czesław (Gerard) Suszczyk i Edward Szymkowiak byli graczami Ruchu, a Henryk Janduda i Teodor Wieczorek – AKS-u. Z Bytomia delegowano Huberta Banisza, Jerzego Krasówkę i Pawła Sobka (Szombierki) oraz Henryka Skromnego i Kazimierza Trampisza (Polonia). Z piłkarzami wyjechał jeszcze jeden przedstawiciel okręgu śląskiego – sędzia Alfons Cober z Szopienic, który jednak nie znalazł się w obsadzie arbitrów prowadzących mecze.

W meczu z Francuzami komentujący dziennikarze „nie ujrzeli na boisku specjalnie błyskotliwej gry”. Dobrze oceniono Cebulę, który jednak odniósł kontuzję i nie zagrał już w turnieju. Zanim przeniesiono się z Lahti do Turku, dozorca szkoły, w której zakwaterowano Polaków „wraz z żoną i dwoma pracownikami przygotował całej naszej drużynie miłe przyjęcie pożegnalne, ofiarowując każdemu po tabliczce czekolady, i stawiając na stół tort i ciastka, które wypiekła poprzedniej nocy jego żona”. Tort i ciastka nie pomogły. W ostatnim olimpijskim występie z Danią Cieślik „walczył o piłkę z normalną zaciętością”, starali się również pozostali zawodnicy, ale najbardziej chwalono Szymkowiaka. Niestety jego ofiarne i udane interwencje nie na wiele się zdały i Polacy zakończyli olimpijską przygodę.

W eliminacji do Igrzysk Olimpijskich w Rzymie w 1960 roku Polska dwukrotnie pokonała amatorski zespół Niemieckiej Republiki Federalnej (w składzie pojawił się Otto Rehhagel, wówczas przeciętny piłkarz, ale później wybitny trener, który doprowadził Grecję do sensacyjnego triumfu w Mistrzostwach Europy w 2004 roku). Przy okazji meczów, w prasie zachodnioniemieckiej, ukazały się artykuły wskazujące na zawodowy status piłkarzy polskiej reprezentacji.

Ernest Pohl strzelił Tunezyjczykom 5 goli. Fot. Archiwum Górnika Zabrze

W kadrze wytypowanej na turniej do Rzymu znaleźli się piłkarze: Ruchu Chorzów (Eugeniusz Faber i Hubert Pala), Górnika Zabrze (Stefan Florenski, Roman Lentner i Ernest Pohl), a także Polonii Bytom (Edward Szymkowiak i Ryszard Grzegorczyk). W pierwszym spotkaniu, wygranym z Tunezją aż 6:1, pięć bramek zdobył Ernest Pohl. W dwóch pozostałych meczach olimpijskich nie było już jednak ciekawie. Polska drużyna uległa zarówno Danii 1:2, jak i amatorom z Argentyny 0:2. Biało-czerwonych poprowadził Francuz Jean Prouff, ostatni zagraniczny selekcjoner w XX wieku.