Śląski ZPN

Mistrzowskie przymiarki – LGKS 38 Podlesianka Katowice

12/03/2021 11:56

Wprawdzie rozgrywki pierwszej fazy sezonu 2020/2021 w Zina Klasie Okręgowej – Grupie IV – Podokręgu Katowice jeszcze trwają, ale już możemy odnotować, że mistrzem „jesieni” okazała się drużyna LGKS 38 Podlesianka.


Przed ostatnią kolejką, zamykającą pierwszą część rozgrywek, podopieczni Damiana Ostrowskiego mają w dorobku 51 punktów, zdobytych za 17 zwycięstw. Wprawdzie 2 razy musieli przełknąć gorycz porażki, ale przewaga 8 oczek nad wiceliderem oraz bilans bramkowy 82:19, najpełniej świadczą, że zespół z południowej dzielnicy Katowic zasłużenie spogląda na rywali z góry.

- Najlepiej zaprezentowaliśmy się w derbowym spotkaniu ze Spartą Katowice – mówi Damian Ostrowski. - Mieliśmy wtedy optymalny skład i byliśmy też w optymalnej formie. Cały zespół zagrał bardzo dobrze i od pierwszego gola Marcina Rosińskiego w 21 minucie, aż do trafienia Seweryna Gancarczyk, który w 73 minucie ustalił wynik na 7:0, wszystko się układało po naszej myśli. Natomiast zdecydowanie najtrudniejszy był mecz z GKS-em Katowice. My nie do końca mieliśmy wtedy pełny skład, a rywal był w najlepszej formie i mocny personalnie. Boisko też nam nie do końca sprzyjało i przegraliśmy 0:3.

Ciesząc się z przewagi, ale jednocześnie pamiętając też o tym, że wiosną w grupie mistrzowskiej trudnych spotkań może być znacznie więcej, piłkarze z Podlesia, solidnie przepracowali zimę.

- Postanowiliśmy zimą dołożyć jedną jednostkę treningową i poświęcić ją na zajęcia stricte motoryczne – dodaje Damian Ostrowski. - Pracowaliśmy w poniedziałki najciężej i trenowaliśmy także we wtorki, czwartki i piątki praktycznie tylko na boisku. Zrezygnowaliśmy ze sparingów w środku tygodnia i grając w weekendy rozegraliśmy pięć gier kontrolnych, które – szczególnie na początku – traktowaliśmy jeszcze jako jednostki treningowe, realizując swoje założenia. Zależało nam głównie na uzyskaniu płynności w grze i wprowadzaniu nowych zawodników, żeby scementować zespół, którego gra ma się zazębiać w swoich automatyzmach. Wypróbowaliśmy je już w pierwszym tegorocznym meczu o punkty, bo potrzebowaliśmy remisu, żeby sobie zapewnić pierwsze miejsce i absolutnie nie był to sparing choćby ze względu na szacunek do zespołu naszych sąsiadów zza miedzy MK Górnik Katowice. Tak samo potraktujemy też ostatni mecz, zamykający pierwszą część sezonu, czyli sobotnie spotkanie z Siemianowiczanką. Wszystkie mecze mistrzowskie traktujemy poważnie i nic w naszym podejściu się zmieniło.

Zdjęcia z treningu można oglądać TUTAJ.

Zmienił się za to skład Podlesianki, bo w okresie zimowej przerwy pojawiło się kilka nowych twarzy.

- Przyszedł do nas Augustine Nhwagwu, Łukasz Dąbrowiecki i pozyskany ostatnio Paweł Lisiński, a do zespołu wrócił Maciek Stachoń – wylicza Damian Ostrowski. - Nie będzie natomiast z nami Radosława Kaczmarczyka, który niestety postanowił zakończyć grę. Niestety, bo jego doświadczenie bardzo sobie ceniłem, ale przeważyły sprawy prywatne i zdecydował, że już nie będzie grał w piłkę. Bez niego przystąpiliśmy więc do rundy wiosennej, w której będziemy grać o zwycięstwo w każdym meczu. W grupie mistrzowskiej czeka nas 14 spotkań i chcielibyśmy zaliczyć 14 zwycięstw, skupiając się na każdym najbliższym rywalu. Oczywiście z tyłu głowy mamy, że naszym głównym celem jest awans do IV ligi, ale chcemy się skoncentrować zadaniowo na potyczce za potyczką i nie składać buńczucznych deklaracji tylko w każdym meczu walczyć o zwycięstwo, a ten cel „sam się zrealizuje”. Wydaje mi się, że możemy to osiągnąć, bo udało się nam stworzyć taką grupę ludzi, która chyba nie wykreowała lidera. Bazujemy na tym, że mamy bardzo mocną drużynę, która – co widać na boisku – ma wielu zawodników odgrywających ważne role. Nie ma więc lidera tylko liczy się całość i to jest nasza siła.

Kapitanem drużyny jest najdłużej grający w zespole Dawid Brehmer, który nie tylko pamięta dwa sezony spędzone w IV lidze, ale także kilka zakończonych niepowodzeniem ataków na mistrzostwo klasy okręgowej.

- Moim zdaniem w tej drużynie następuje taka ciągła ewolucja – twierdzi Dawid Brehmer. - Mimo niepowodzeń, nie było rewolucji i trener układa ten zespół, dokładając kolejne klocki. Dzięki temu jesteśmy ciągle silniejsi i choć dwukrotnie w ostatnich latach centymetrów brakowało nam do awansu to teraz uważam, że ta drużyna jest naprawdę kompletna pod względem personalnym i charaketrologicznym z fajnym, ofensywnym DNA. 85 bramek to nasz bilans, a nieskromnie powiem, że każdy mecz graliśmy na 50-procentowej skuteczności. Nawet gdy wygrywaliśmy strzelając po osiem bramek, to i tak mieliśmy świadomość, że połowę okazji nie wykorzystaliśmy. Najbardziej kompletny mecz w ofensywie zagraliśmy ze Spartą wygrywając 7:0, bo każda akcja była sfinalizowana. Nie zapominamy też o defensywie, bo mamy fajny blok obrony. Pewny w rozbijaniu ataków rywali i kreatywny w rozpoczynaniu naszych akcji, a w bramce pewnym punktem jest Artur Tomanek, który daje nam dużą stabilizację. Uważam więc, że mamy kompletną drużynę, ale i tak wszystko zweryfikuje boisko. Mówię o tym z pełną pokorą już dwa razy przekonaliśmy się, że finalny efekt nie pokrywa się z tym co jest „na papierze”. Trzeba wyjść na murawę i tam potwierdzić swoją wartość, a runda wiosenna będzie trudna i ciekawa zarazem. Każdy mecz będzie na ostrzu noża, bo z tych ośmiu drużyn w grupie mistrzowskiej przynajmniej pięć będzie żywo zainteresowana awansem. Do tego dochodzi drużyna rezerw Zagłębia Sosnowiec, która może być czarnym koniem tych rozgrywek, bo rewelacyjnie wyglądała w sparingach i ma możliwość korzystania ze wzmocnień z I ligi. Zdajemy sobie też sprawę, że trudne będą także derby z drużynami katowickimi, bo wzmocniona zimą Sparta, która w jesiennym dwumeczu z nami ma bilans bramkowy 0:10 będzie się nam chciała zrewanżować. W ostatniej kolejce pierwszej rundy rozstrzygnie się czy do grupy mistrzowskiej dołączy MK czy GKS, ale w przypadku „GieKSy”, z którą jesienią przegraliśmy obydwa mecze bardzo chcielibyśmy się zrewanżować, a w przypadku MK ta opcja lokalnych derbów też gwarantuje emocje, które będą nieporównywalne do żadnego innego sezonu. Większość chłopaków, którzy są w naszej drużynie przeżyło ten zawód, gdy awans dwukrotnie uciekł nam sprzed nosa i chcemy wszyscy wymazać te wspomnienia. Nikt nas jednak nie stawia pod ścianą. Prezes Grzegorz Kubista, który wkłada kawał serca w ten klub, na pewno nas mobilizuje, ale chyba najbardziej chce trener, bo Damian Ostrowski, który wykonuje kawał dobrej pracy, jest osobą ambitną i stawia sobie wysokie cele. A zawodnicy chcą mu w tym pomóc, bo wydaje mi się, że organizacyjnie okręgówka robi się dla nas ciasna.

 

Najlepszym strzelcem zespołu jest Marcin Rosiński, który ma na swoim koncie 17 goli, strzelonych w tym sezonie i grę w Podlesiance łączy z występami w reprezentacji Polski w piłce sześcioosobowej, z którą dwukrotnie zdobył wicemistrzostwo świata.

- W Podlesiance jestem już piąty rok – mówi Marcin Rosiński, mający na swoim koncie występy w III lidze w macierzystym Rozwoju Katowice i Szombierkach Bytom. - Trenowałem w Gwarku Tarnowskie Góry, ale przez pracę zrezygnowałem z gry w tamtym klubie, a kolega Piotr Wolan, który wtedy grał w Podlesiance zaproponował mi przyjście do tego klubu, który nie był mi obcy, bo na tym boisku jeszcze w drużynach młodzieżowych Rozwoju rozegrałem sporo spotkań. Przyszedłem i zakotwiczyłem, a w tym sezonie mam się z czego cieszyć, bo taki mecz jaki rozegraliśmy ze Spartą, w którym strzeliłem dwa gole, a wygraliśmy 7:0, dał powody do radości z gry całej drużyny. Natomiast w moim wykonaniu chyba najlepszy był występ na boisku Wawelu Wirek, bo strzeliłem tam 4 gole i wygraliśmy 6:2. Mamy jednak jeszcze rezerwy i myślę, że wiosną będziemy się bardziej koncentrować na finalizowaniu akcji, ale i tak jest dobrze. Tym bardziej, że atmosfera, o którą w pierwszej kolejności w szatni dba Adam Zając, jest bardzo dobra. Wszyscy się rozumiemy i jest kolektyw, który za cel ma awans i mam nadzieję, że w końcu przestaniemy już czuć ten niedosyt i do radości związanej z tytułami zdobywanymi na mistrzostwach świata w piłce sześcioosobowej dorzucę także zdobycie IV ligi.

Najbardziej znanym zawodnikiem wśród piłkarzy Podlesianki jest 39-letni Seweryn Gancarczyk. 7-krotny reprezentant Polski i zdobywca mistrzostwa Polski z Lechem Poznań w 2010 roku służy młodzieży przykładem, a jednocześnie stanowi filar defensywy katowickiego zespołu.

- Przyjście do Podlesianki potraktowałem jako obowiązek – wyjaśnia Seweryn Gancarczyk. - Skoro mieszkam na Podlesiu... A mówiąc poważnie, zamierzałem już zakończyć granie, bo wiek robi swoje, a nie chciałem też wyjeżdżać ze Śląska, bo trochę się już w życiu najeździłem i postanowiłem więcej czasu poświęcać rodzinie. Jestem trenerem w Akademii Rozwoju i mam pod opieką grupę z roczników 2007 i 2008, między innymi syna. Kiedy więc półtora roku temu pojawiła oferta z Podlesianki to skorzystałem i nie żałuję. Dzięki niej mogę się trochę jeszcze poruszać i poczuć radość z bycia w szatni oraz z gry. Pamiętam taki mecz Podlesianki z AKS Mikołów, gdy jeszcze nie byłem jej zawodnikiem, bo na trybunach było pełno ludzi, a na meczu czuło się fajną atmosferę i to też zadecydowało. Są tu fajne warunki do treningu i dobra murawa, której mogą nam pozazdrościć nawet niektóre II czy I-ligowe kluby. Zdaję sobie sprawę z tego, że na treningach młodzi zawodnicy na mnie patrzą więc staram się też im podpowiadać, a jak trzeba to i w ostrzejszych słowach zdopingować do pracy. Przychodząc tutaj myślałem, że to będzie zabawa, a to jest jednak obowiązek, który wymaga zaangażowania, bo chcemy awansować i uważam, że ten zespół zasługuje na ten sukces. Uważam, że IV liga to taki optymalny szczebel dla klubu, dla mieszkańców Podlesia i dla nas. A dla mnie jest to też możliwość zbierania doświadczeń w seniorskiej piłce. Mam licencję trenerską UEFA A i kiedy zakończę grę to chciałbym objąć drużynę seniorską i to będzie mój cel gdy już definitywnie pożegnam się z boiskiem. Ale to wyzwanie stawiam sobie jako zadanie na dalszą przyszłość. Teraz skupiam się na grze o awans do IV ligi.