Śląski ZPN

Piast Gliwice z Halowym Pucharem Polski

3/05/2024 23:02

Po wygranym 6:2 w Lesznie 1 maja pierwszym meczu finałowym Halowego Pucharu Polski Piast Gliwice miał przed rewanżem nie tylko 4-bramkową, ale także sporą psychiczną przewagę nad zespołem GI Malepszy Arth Soft.


Zespół z herbem KS Futsal Leszno na koszulkach nie przyjechał jednak na decydujący bój w gliwickiej hali przy ulicy Jasna z podniesionymi rękami. Ba, nawet bramka zdobyta przez Piasta już w 22 sekundzie gry w 3-majowym rewanżu nie rzuciła gości na kolana, a trzeba jeszcze dodać, że był to gol strzelony po efektownej akcji. Szczególnie podanie piętą wykonane przez Ricka, otwierające Edgarowi Vareli drogę do trafienia było dziełem futsalowego artysty, a samo uderzenie z 4. metra solidną robotą rzemieślnika futsalu.

Po tak szybkim otwarciu trener gospodarzy Orlando Duarte pokrzykiwał do swoich podopiecznych, żeby jeszcze podkręcili tempo gry i Rick mógł zarówno jeszcze w 1. minucie, jak i w następnej akcji wpisać się na listę strzelców. Najpierw jednak Jewhenij Kozłow w ekwilibrystyczny sposób i z dużą dozą szczęścia obronił strzał z woleja, a następnie w sytuacji sam na sam głową zagrodził piłce drogę do bramki!

Przyjezdni dopiero w 5. minucie przeprowadzili pierwszą groźną akcję, przy której kapitan Piasta Michał Widuch mógł się wykazać, wygrywając pojedynek sam na sam z Josem Tangarifem, ale co najważniejsze później gra już się wyrównała. Można nawet powiedzieć, że goście wycofujący od 12. minuty bramkarza i grający piątką zawodników osiągali przewagę. Oczywiście ryzykowali i w 16 minucie nadziali się na kontrę, ale Graca z bliska trafił wprost w stojącego na linii bramkowej obrońcę rywali więc na przerwę gliwiczanie schodzili prowadząc 1:0, czyli mając 5 goli przewagi w dwumeczu.

Nie zniechęciło to jednak drużyny Tomasza Trzandla, który nadal ryzykując wprowadzał do gry lotnego bramkarza i dopiął swego. W 34. minucie długo rozgrywana przez gości akcja zakończyła się podaniem Rajmunda Siecla do Wiaczesława Kożemiaka, a ten strzałem z bliska doprowadził do wyrównania. W dodatku 83 sekundy później po podaniu Alberta Betowskiego kapitan gości Jakub Molicki także pokonał Michała Widucha.

Na więcej już jednak przeciwnikom gliwiczanie nie pozwolili i to oni po ostatnim gwizdku mogli się cieszyć ze zdobycia pierwszego w historii klubu Pucharu Polski w futsalu. Są piątym śląskim klubem na liście triumfatorów, bo wcześniej tego dzieła dokonały: Rekord Bielsko-Biała 5-krotnie, Clearex Chorzów 4-krotnie, P.A. Nova Gliwice 2-krotnie oraz Jango Katowice raz.

Zdjęcia z meczu i dekoracji można oglądać TUTAJ.

- To jest historyczny moment dla tego klubu, w którym pracuję czwarty sezon – powiedział dyrektor sportowy futsalowej sekcji Piasta Gliwice Rafał Franz. – Zdobyliśmy już mistrzostwo i dwa brązowe medale, ale w Pucharze Polski Piast dwa razy przegrał w finale więc mogę powiedzieć, że jest to cenne trofeum dla klubu. Dla mnie też ma ogromną wartość, bo jako zawodnik wygrałem tylko jeden z siedmiu finałów, więc się także bardzo cieszę. Wygraliśmy pierwszy mecz w Lesznie i byliśmy faworytem. W sporcie trzeba jednak walczyć do końca i ten mecz rewanżowy pokazał, że nigdy nie można już przed pierwszym gwizdkiem być niczego pewnym. Przegraliśmy, ale najważniejszy jest rezultat końcowy, a ten w podsumowaniu dwumeczu daje nam trofeum.

Najpierw Michał Widuch odebrał z rąk Piotra Zawodnego – Sekretarza Komisji do spraw Futsalu i Piłk Plażowej symboliczny czek na 40 tysięcy złotych, a następnie Przewodniczący Komisji Grzegorz Morkis przekazał kapitanowi Piasta okazałe trofeum i posypało się złote konfetti oraz wystrzeliły korki od szampana.

- Dla mnie Puchar Polski ma słodko-gorzki smak, bo to było czwarte podejście i dopiero pierwszy sukces. Kluczowa była pierwsza połowa w Lesznie, gdzie rywale prowadzili 1:0 oraz 2:1 i mieli swoje sytuacje bramkowe – podkreślił Michał Widuch. – Wybroniliśmy się jednak i wyszliśmy na prowadzenie 3:2, a dzięki temu, że wytrzymaliśmy kondycyjnie i „zabiegaliśmy” rywala, wygrywając 6:2. W Gliwicach ruszyliśmy do ataku od pierwszego gwizdka, bo chcemy, żeby w każdym meczu kibice zobaczyli nasz futsal. Tak gra Piast Gliwice. Nieważne czy przegrywamy czy wygrywamy zawsze chcemy pokazać swoją klasę. Dlatego tak też zaczęliśmy rewanżowy mecz Pucharu Polski. Niestety gdy rywal zaczął grać z lotnym bramkarzem trochę straciliśmy głowę w pewnym momencie i przeciwnicy wygrali 2:1. Może trochę nam zepsuli humory, ale pomeczowa feta i tak była bardzo radosna. Świętowanie potrwa jeden dzień, bo już od soboty zaczynamy przygotowania do półfinału mistrzostw Polski, bo przed nami od środy mecze z Rekordem i walka o odzyskanie tytułu. Jestem w takim klubie dla którego każde trofeum jest bardzo ważne i z tego się cieszę. Myślimy więc o podwójnej koronie i o tym, żeby w przyszłym sezonie grać w Lidze Mistrzów. To jest teraz najważniejszy cel klubu! Jesteśmy organizmem, który cały czas idzie do przodu. To jest organizacja, która – że posłużę się wzorem z NBA – ma kogoś za sterami, ma kogoś kto dodaje gazu, kto wykonuje czarną pracę, ale nikogo nie można ani pominąć, ani specjalnie wyróżnić. Od sztabu szkoleniowego i fizjoterapeutów, poprzez zawodników i od osób odpowiedzialnych za piękną oprawę jaką mamy na każdym meczu, poprzez marketing, aż po dyrektora i prezesa każdy tak samo zasłużył na ten puchar i na to, żebyśmy my walczyli o mistrzostwo Polski.

Zdjęcia z meczu i dekoracji można oglądać TUTAJ.

Na potwierdzenie tych słów dyrektor sportowy Rafał Franz zaprosił na parkiet wszystkich z kibicami włącznie i cała piastowska futsalowa rodzina wykonała taniec zwycięstwa i śpiewała chóralnie: „Puchar jest nasz” oraz GKS Piast, a w tle rozwieszono transparent ze zdjęciem zmarłego w 2018 roku Jerzego Wojewódzkiego ojca chrzestnego gliwickiej piłki halowej.

Piast Gliwice – GI Malepszy Arth Soft Leszno 1:2 (1:0) – w pierwszym meczu 6:2 (2:2)
0:1 – Edgar Varela (0:22), 1:1 – Kożemjaka (33:23), 1:2 – 34:46)
Sędziowali Kamil Szczołko i Łukasz Szczołko (Lublin).       
PIAST: Michał Widuch; Vini Lazzaretti, Miguel Pegacha, Rick, Edgar Varela – Bruno Graca, Breno Bartoline, Rafael Cadini, Alex Gonzalez i Kamil Roll, Piotr Matras, Patrik Zatovicz oraz Kyryło Cypun, Jakub Janiszewski, Ziemovit. Trener Orlando Duarte.   
LESZNO: Jewhenij Kozłow; Kacper Konopacki, Jose Luis Tangarife, Daniel Gallego, Rajmund Siecla – Fryderyk Maciejewski, Albert Betowski, Wiaczesław Kożemjaka, Jakub Molicki i Michał Kołodziejek, Kacper Zydorczyk oraz Antti Koivumaki, Marcin Jurga, Marcin Firańczyk. Trener Tomasz Trznadel.
Żółta kartka Tangarife.