Działacze

Leszek Woryna

21/09/2017 12:47

Leszek Woryna do zarządu KS Płomień Połomia wszedł 2,5 roku temu, a od dwóch lat stoi na czele klubu, który błyskawicznie wspiął się z klasy A po szczeblach piłkarskiej drabinki do IV ligi.


- Prezesem jestem od sierpnia 2016 roku i w pierwszym sezonie pod moimi sterami zespół zdobył awans z klasy A do okręgówki, a w drugim jako beniaminek wywalczył awans do IV ligi – podkreśla Leszek Woryna. – Nigdy nie grałem wyczynowo, ale amatorsko biegałem po boiskach, bo ciągnęło zawsze mnie do piłki. Od lat byłem też kibicem Płomienia i jeździłem na wszystkie mecze od 2000 roku ciesząc się awansu do okręgówki. Dlatego bardzo mnie zabolało to co się stało w 2015 roku, kiedy po 15 latach spadliśmy do klasy A i mieliśmy w niej problemy.

- Jak wszedł pan do zarządu?

- Postanowiłem zgłosić się do działania i na zebraniu zgłosiłem swoją kandydaturę, mówiąc, że mogę się zaangażować i pomóc. To było po rundzie jesiennej, gdy byliśmy na czwartym miejscu od końca! Wybrano mnie i od stycznia 2016 roku zacząłem działać jako wiceprezes, a pierwszym celem jaki sobie postawiłem było utrzymanie. Wtedy przyszedł trener Mirosław Szwarga, który ma w naszym regionie bardzo dobrą markę jako trener i jako człowiek. Jest autorytetem dla piłkarzy, działaczy i kibiców. Jestem mu wdzięczny, że podjął się takiej pracy i zbudował zespół, który wiosną 2016 roku spokojnie wydostał się z dołu tabeli. A później, czyli od momentu, w którym zostałem prezesem, bo po rezygnacji Mateusza Marka wybrano mnie na to stanowisko w sierpniu 2016 roku, nasz zespół był już nie do zatrzymania.

- Spodziewał się pan takiego szturmu?

- Te dwa lata były niesamowite. Rok temu świętowaliśmy awans do okręgówki z dorobkiem 92 punktów i bilansem bramkowym 198:32. Wygraliśmy wszystkie mecze na naszym boisku! W tym roku już tak łatwo nie było, ale przez okręgówkę przeszliśmy w sumie pewnym krokiem i w przedostatniej kolejce wygrywając na boisku wicelidera w Czernicy 3:0 zapewniliśmy sobie awans do IV ligi. Mogę więc powiedzieć, że założony plan, którym była gra w okręgówce, został przekroczony. Wszyscy się cieszymy, bo to jest sukces dla Połomii. Mała miejscowość będzie miała sportową wizytówkę na szczeblu wojewódzkim i chciałbym, żebyśmy się plasowali na spokojnym miejscu w środku tabeli, choć nie zabronię zawodnikom wygrywać… Tak się zdarzyło w tym sezonie, bo przed rozgrywkami nie mówiliśmy o awansie, ale każdy prawdziwy sportowiec wychodzi na boisko żeby walczyć o zwycięstwo. Takiej postawy oczekuję też od naszej drużyny w przyszłym sezonie, ale zdaję sobie jednocześnie sprawę, że rywale w IV lidze będą już bardzo wymagający.

- Kto jest motorem napędowym zespołu?

- W klasie A liderem zespołu był nasz kapitan Łukasz Matuszek. Strzelił 52 gole. Teraz natomiast czołową postacią zespołu jest Łukasz Herok, który z Łukaszem Matuszkiem i Konradem Cieślakiem stanowią motor napędowy zespołu. Mamy jednak dużo dobrych zawodników, którzy pod okiem trenera Szwargi rozwijają się i tworzą drużynę.

- W Płomieniu grają zawodnicy z Połomii?

- Łukasz Herok jest naszym wychowankiem wiernym Połomii, choć mam sygnały, że niejeden klub chciałbym go nam zabrać. Łukasz Matuszek też jest nasz, bo wżenił się w Połomię i chyba 5 lat temu przyszedł do nas z Silesii Lubomia. Miejscowi są także Daniel Wawrziczek i Łukasz Kusztal, a bramkarz Adrian Henkel jest z Mszany, czyli z naszej gminy. Najdalej mają chłopcy z Żor, czyli Dawid Łyżwa i Konrad Cieślak, z Boguszowic Paweł Szczeciński i Patryk Szopa oraz ze Świerklan Adam Ucher, Karol Szypuła, Łukasz Tecław i Daniel Lubszczyk, który na początku kariery trenował z Kamilem Glikiem. Zawodnik AS Monaco i reprezentant Polski w swojej biografii napisał nawet, że to Daniel wtedy grał, a on wchodził z ławki. Ponadto wracający do gry po kontuzji Grzegorz Świenty jest z Radlina, a Tomek Siegmund, który leczy kontuzję mieszka w Wodzisławiu Śląskim. To są chłopcy z naszego regionu. Nie mamy w zespole jednak żadnych ligowych wyjadaczy na piłkarskiej emeryturze, grających za worek pieniędzy. Szukaliśmy talentów w klasie A, dając im możliwość rozwoju. Raczej jesteśmy dowodem na to, że można zrobić coś z niczego dzięki dobrej robocie i wspólnymi siłami, działaczy, sztabu szkoleniowego i oczywiście zawodników. Oni to musieli wybiegać i jesteśmy pełni uznania dla nich.

- Czy sukcesy seniorów Płomienia odbija się na zainteresowaniu piłką nożną dzieci z Połomii?

- Tak. Mamy trzy drużyny młodzieżowe, bo dwie są prowadzone w rozgrywkach. Młodzików, czyli rocznik 2005 prowadzi Łukasz Matuszek, a orliki, czyli rocznik 2007 trenuje  kolejny nasz zawodnik Adam Antończyk. Natomiast najmłodszą grupą 2009-2010, czyli dziećmi które jeszcze nie grają w lidze tylko startowały w turniejach i sparingach, zajmuje się Mirosław Szwarga. Efekty jego pracy z seniorami napędzają zainteresowanie piłką w naszej miejscowości. W tej najmłodszej grupie trenuje około 20 dzieci, co dla miejscowości liczącej około 2,5 tysiąca mieszkańców jest sporym osiągnięciem.

- Jak przyjmuje pan sukces Płomienia?

- Z ogromną satysfakcją, choć pochodzę z Gogołowej, czyli z wioski obok, ale parafia i gmina jest ta sama. Z domu na boisko mam 2 kilometry. Żona Dorota bardzo mi pomaga i jestem jej bardzo wdzięczny, że wytrzymuje to wszystko. Przy okazji fety awansu do IV ligi jeździła ze mną od samego rana i gotowaliśmy wspólnie 50 litrów grochówki, na pomeczowy poczęstunek. Chwała Bogu, że jest taka wyrozumiała. Synowie tez interesują się piłką, ale starszy, 14-letni Dawid postawił jednak na obowiązki ministranta i piłka zeszła na dalszy plan. Natomiast młodszy ma 3-latka i uwielbia biegać za piłką, a jest bardzo szybki. Trener Szwarga stwierdził, że widać u niego predyspozycje i mam nadzieję, że Szymon wyrośnie na zawodnika i za kilka rozpocznie w Płomieniu swoją piłkarską drogę.

- Ile czasu poświęca pan na pracę w klubie?

- Tej pracy w klubie jest bardzo dużo i praktycznie nie mam wolnego. Niby się sezon skończył, ale już trzeba myśleć o następnym. Szukać zawodników, załatwiać sparingi, które zaczynamy 2 lipca, dogrywać okres przygotowawczy i dopinać obchody jubileuszu, bo 4 sierpnia mamy w planie świętowanie 50-lecia.  A w dodatku przygotowujemy się jeszcze do barażu, bo zespół rezerw, w którym grają sami zawodnicy z Połomii, zajął trzecie miejsce w klasie C i czeka go jeszcze walka o awans. Możemy mieć więc dwa awanse na jubileusz, ale nie zapeszajmy.

- Jak pan to wszystko godzin z obowiązkami zawodowymi?

- Z zawodu jestem ślusarzem-mechanikiem po szkole górniczej w Wodzisławiu Śląskim i pracowałem w tym zawodzie, ale od roku jestem pracownikiem Gminnego Ośrodka Sportu. Można więc powiedzieć, że boiska piłkarskie w Połomii i Gogołowej oraz kryta pływalnia to moje drugie domy. Obiekty są gminy, która utrzymuje naszą bazę, a my z nich korzystamy, podpisując co roku symboliczna umowę.

- Kto z działaczy Płomienia jest pana prawą ręką?

- Szczególne podziękowania z mojej strony należą się Januszowi Kampikowi oraz Alojzemu Wicie, którzy przed laty byli piłkarzami Płomienia, a teraz działają. Pierwszy jako wiceprezes, a drugi jako koordynator do spraw sportowych. Są bratnimi duszami klubu i współpraca układa się nam bardzo dobrze. Trzeba też wymienić Andrzeja Ośliźloka, kierownika drużyny, który pilnuje wszystkich spraw dotyczących zespołu, transferów i springów i też traktuje budynek klubowy jak drugi dom. Wsparcie mam też w całym zarządzie, w którym są: Andrzej Kwaśnik, Andrzej Krótki, Roman Brzezik i Antoni Rduch. Razem staramy się zrobić coś dobrego dla klubu oraz Połomii i uważam, że z efektów możemy być zadowoleni.