Działacze

Piotr Śliwa

22/09/2017 10:07

W 70-letniej historii piłki nożnej w Słotwinie wiele razy pojawia się nazwisko Śliwa, a najbardziej z tej rodziny zaangażowany w rozwój klubu jest Piotr, który oddał swoje serce Sokołowi jako zawodnik i działacz.


- Moja przygoda z piłką nożną w Słotwinie zaczęła się gdy miałem 11 lat - wspomina Piotr Śliwa. - Do klubu zapisał mnie mój świętej pamięci brat. Józef pracował wtedy w firmie, którą prowadził ówczesny prezes, a ten ogłosił, że będzie tworzona drużyna juniorów i zachęcał, żeby przyprowadzić do Sokoła młodzież. Przyszedłem i jestem do dzisiaj, czyli już ponad 35 lat, bo urodziłem się w 1971 roku. Przez ten czas tylko na chwilę opuściłem swoje macierzyste gniazdo, bo w latach 2000-2003 spróbowałem swoich sił w LKS Smrek Ślemień, z którym walczyłem o awans do klasy okręgowej, ale porażka w ostatnim meczu sprawiła, że nie osiągnęliśmy celu i wróciłem do Sokoła. Przerwy na służbę wojskową nie liczę, bo na przepustkach, choć miałem zakaz gry, jak tylko był mecz ubierałem piłkarski strój i byłem do dyspozycji trenera. Piłka była dla mnie ważniejsza niż wojskowy rozkaz i dalej jest największą moją pasją. W minionym sezonie, jeszcze w rundzie jesiennej zaliczyłem prawie wszystkie spotkania. Na początku rozgrywek byłem rezerwowym i wchodziłem na parę minut, ale później zyskałem zaufanie trenera, którego kłopoty kadrowe zmusiły do sięgnięcia po rezerwy. Inni mieli kontuzje, czy jakieś problemy, a ja byłem zawsze gotowy. Wiosną już nie grałem, bo zabrakło czasu na treningi. Pracuję na zamiany, a do tego jestem radnym Rady Gminy Lipowa oraz działam w zarządzie klubu i nie miałem kiedy przygotować się do gry wiec ustąpiłem miejsca młodszym, którzy radzili sobie całkiem dobrze, bo przegrali tylko dwa spotkania. Oficjalnie zakończenia kariery nie zrobiłem i do nowego sezonu też będę zgłoszony, tym bardziej, że zdrowia i chęci mi nie brakuje, a w dodatku żona mnie cały czas wspiera. Joanna jest wyrozumiała. Jeździ na mecze i kibicuje, a czasem i krytykuje, ale pochwalić też potrafi. Najważniejsze jednak, że jest przy mnie.

- Który swój mecz wspomina pan najchętniej?

- Dużo było fajnych spotkań, które miło wspominam, ale jeden mecz jest wyjątkowy. Graliśmy na wyjeździe z rywalem "zza miedzy" czyli z Lipowej, walcząc o awans do klasy A. Na ich boisku strzeliłem trzy bramki i wygraliśmy 4:1. Byłem po tym meczu niesamowicie dumny, bo mogłem się czuć piłkarskim bohaterem gminy. Były też oczywiście gorsze chwile, ale z perspektywy tych ponad 35 lat spędzonych na boisku mogę powiedzieć, że niczego nie żałuję. Tym bardziej, że dzięki Bogu, przez cały ten czas nie miałem żadnej kontuzji.

- Kiedy zaczął pan łączyć role piłkarza i działacza?

- Do zarządu klubu wszedłem w 1995 roku i cały czas byłem czynnym działaczem, a prezesem zostałem w 2010 roku. Ponieważ poprzednik zrezygnował, z powodu wielu problemów organizacyjnych i kadrowych, musiałem wyprowadzić klub na prostą. Największe kłopoty mieliśmy wtedy z rozliczeniem dotacji w gminie, ale poradziliśmy sobie i jeszcze przeforsowaliśmy powiększenie budżetu na kolejne sezony. Dzięki temu teraz mamy więcej środków i rozliczamy dotacje zgodnie z naszymi wydatkami.

- Dlaczego więc w 2015 roku oddał pan klubowy ster?

- Gdy zostałem wybrany radnym Rady Gminy Lipowa, żeby być w zgodzie z prawem, musiałem zrezygnować z funkcji prezesa, ale nadal jestem w klubie i cały czas działam w zarządzie i jestem na co dzień z chłopakami. Żyję sprawami drużyny i wierzę, że stać ją na więcej niż mamy w tej chwili. Jesteśmy w klasie B Podokręgu Żywiec i zajęliśmy w minionym sezonie 5 miejsce. Ktoś może powiedzieć, że dla wioski mającej mniej niż 900 mieszkańców to wystarczy, ale my nie oglądamy się na to, że sąsiedzi mają większy potencjał i tym samym ilość zawodników u nich jest większa. U nas jest za to większe zaangażowanie co powoduje, że wspierają nas też lokalni sponsorzy i dzięki temu mówimy głośno, że Klasa A jest w naszym zasięgu. Tym bardziej, że mamy młodą i obiecującą drużynę, złożoną z mieszkańców Słotwiny. Wyjątkiem jest dojeżdżający z Bielska-Białej doświadczony bramkarz Adam Rogala, ale on jest u nas już od dawna. Sprowadził go ksiądz Stanisław Binda i "ochrzcił" na piłkarza Sokoła. Adam miał co prawda przerwę, ale wrócił i gra więc można powiedzieć, że też jest nasz. Najbardziej cieszy jednak to, że do zespołu seniorów weszli wychowankowie, którzy prawie w komplecie przeszli z grupy młodzieżowej, bo wyrośli z juniorskiego wieku. Dlatego w tym roku znowu chcemy zgłosić drużynę juniorów, żeby wychować kolejną generację. Robimy więc akcję naborową i cieszymy się, że zgłaszają się młodzi zawodnicy, bo to jest nasza przyszłość.