Działacze

Stefan Mleczko

22/09/2017 11:17

Prezes Podokręgu Katowice Stefan Mleczko od najmłodszych lat związany był ze sportem, kontynuując rodzinne tradycje.


- Dziadek był bramkarzem AKS Chorzów, tata grał w Konstalu, Stali Mielec i w Chorzowiance, w której występowali też jego bracia, a wujek Herman został działaczem OZPN Katowice i przez wiele lat był przewodniczącym Wydziału Gier - mówi Stefan Mleczko, urodzony 2 września 1957 roku w Chorzowie. - Jako 10-latek, trafiłem więc do Chorzowianki, a po jej połączeniu się z Wyzwoleniem zostałem zawodnikiem tego klubu. Jednocześnie chodząc do technikum górniczego, w którym wuefu uczył słynny odkrywca wielu talentów Józef Murgot, grałem też w piłkę ręczną w Zrywie i nawet w 1973 roku reprezentowałem województwo w Spartakiadzie Młodzieży. W seniorskich rozgrywkach zadebiutowałem jeszcze jako junior w III lidze, ale gdy do pracy w KWK Barbara, gdzie od 1976 roku przez 11 lat pracowałem na nocki, doszły studia na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego, o piłce na wysokim szczeblu nie było już mowy. Dałem się jednak namówić na rolę grającego trenera LZS Polonia Luszowice i startując od klasy C błyskawicznie doprowadziłem zespół do klasy terenowej. Bardzo miło wspominam czasy mojej gry w Luszowicach. Zwłaszcza to, że ówczesna redakcja Tempa na czele z redaktorem Ryszardem Niemcem, zorganizowała bardzo fajny turniej, w którym uczestniczyły wszystkie drużyny o nazwie Polonia. Nasz zespół zaszedł wtedy aż do półfinału grając z takimi zespołami jak Polonia Poraj, Polonia Przemyśl, Polonia Chyżne czy Polonia Nysa, która była klubem wojskowym i piłkarze-żołnierze mieli obiecane 3 dni przepustki za zwycięstwo z nami, ale... musieli zostać w koszarach, bo przegrali. W półfinale na który przyszli praktycznie wszyscy mieszkańcy tej podchrzanowskiej wsi przegraliśmy z Polonią Bytom, która w finale zagrała z Polonią Warszawa. To było moje najbardziej pamiętne piłkarskie osiągnięcie. Zaliczyłem też jeszcze epizod w III-ligowym Górniku Siersza, ale od 27 roku życia, czyli po studiach, skończyłem z graniem. W 1986 roku ukończyłem kurs instruktora piłki nożnej na AWF i przejąłem A-klasowy wtedy zespół Wyzwolenia Chorzów, a następnie skoncentrowałem się już na roli działacza.

W wieku 32 lat Stefan Mleczko został prezesem Wojewódzkiej Federacji Sportu w Katowicach i po wyborach parlamentarnych w 1989 roku jako poseł pełnił funkcję przewodniczącego Komisji Młodzieży, Kultury Fizycznej i Sportu.

- Po zakończeniu sejmowej kadencji wróciłem na Śląsk i byłem dyrektorem klubu Górnik Zabrze - dodaje Stefan Mleczko. - To wtedy właśnie na zakończenie sezonu 1993/1994 przeżyłem najsmutniejszy moment w swoim sportowym życiu, czyli sędziowany przez Sławomira Redzińskiego mecz z Legią w Warszawie, gdzie zabrzan okradziono z 15 tytułu mistrzowskiego. Nie będę mówił o podtekstach, ale na własnej skórze doświadczyłem tego co później odżyło w sprawach badanych przez prokuraturę wrocławską. W 1994 roku rozstałem się z Górnikiem i skierowany zostałem do pracy w Gorlicach. Trafiłem tam do GKS Glinik i zostałem jego prezesem. Zorganizowałem też w 1997 roku struktury Gorlickiego Podokręgu i stałem na czele jego zarządu oraz przez dwie kadencje byłem w prezydium Małopolskiego Związku Piłki Nożnej. Odpowiadałem za sprawy międzynarodowe i udało mi się wtedy nawiązać współpracę z Wiedeńskim Związkiem Piłki Nożnej. Mieliśmy wymianę grup młodzieżowych i rozegraliśmy trzy mecze seniorów kadra Małopolski i klubów wiedeńskich, z Markiem Świerczewskim na czele. Bardzo miło wspominam z tego okresu moją pracę trenerską, bo z Marianem Cyganem i Leszkiem Bednarskim miałem przyjemność prowadzić kadrę Małopolski. Mam więc satysfakcję, bo kilku znanych zawodników z Grzegorzem Goncerzem i Marcinem Siedlarzem na czele przeszło przez ten zespół, z którym cieszyliśmy się z mistrzostwa Polski, zdobytego na Stadionie Śląskim, bo tu rozgrywane były finały.

Po zamknięciu gorlickiego etapu w swoim życiu Stefan Mleczko wrócił na Śląsk i od 2001 roku znowu angażuje się piłkarskie życie naszego regionu.

- Wróciłem do Chorzowa i w Stadionie Śląskim pracowałem z dziećmi - przypomina Stefan Mleczko. - W 2004 roku zostałem prezesem Ruchu Chorzów i przeprowadziłem klub od stowarzyszenia do spółki akcyjnej oraz utworzyliśmy Uczniowski Klub Sportowy Ruch, który przejął grupy młodzieżowe. Po rezygnacji z funkcji prezesa Ruchu znowu wróciłem do pracy trenerskiej z młodzieżą Stadionu Śląskiego i byłem asystentem w AKS Wyzwolenie, gdzie byłem także trenerem koordynatorem. Od 2008 roku zacząłem działać w strukturach Podokręgu Katowice, najpierw w Wydziale Dyscypliny, a następnie w Wydziale Szkolenia. Sport dał mi możliwość poznania wielu wspaniałych ludzi. Dla mnie ogromną satysfakcją jest, że po tylu latach od czasów, w których byłem działaczem Górnika czy Ruchu, Małopolskiego Związku Piłki Nożnej czy w Gorlicach albo w sejmie, gdziekolwiek jadę mam wielu przyjaciół. Tego uczę też mojego syna Miłosza, który kontynuuje rodzinne tradycje i ma już za sobą występy w juniorskich i młodzieżowych reprezentacjach Polski, że sport kształtuje dyscyplinę, samodyscyplinę i umożliwia współpracę oraz lepsze poznanie innych ludzi oraz nawiązanie kontaktów biznesowych. Tak jest na całym świecie. Gdy odwiedzałem Tomka Wałdocha w Schalke 04 Gelsenkirchen, zobaczyłem, że podczas meczu wielu ludzi wcale nie wychodziło z loży na trybuny tylko rozmawiali o interesach. To, że prowadzili negocjacje właśnie na stadionie, w tej słynnej restauracji, nobilitowało. U nas też na meczach międzypaństwowych na stadionie w loży VIP można spotkać wybitnych polityków czy biznesmenów. Pokazanie się w takim towarzystwie jest sygnałem, że sport otwiera wiele drzwi. W moim życiu też i korzystałem z pomocy i udzielałem wsparcia ludziom poznanych przez sport.

Te wszystkie zdobyte doświadczenia Stefan Mleczko postanowił wykorzystać w roli prezesa Podokręgu Katowice, na co dzień pracujący jako prokurent spółki zajmującej się ochroną środowiska.

- Na walnym zebraniu Podokręgu Katowice w 2016 roku powiedziałem, że nie będę składał żadnych deklaracji, a za mną powinny przemawiać moje dotychczasowe osiągnięcia - wyjaśnia Stefan Mleczko. - Niczego nie obiecywałem, acz uznałem, że pierwszym wyzwaniem będzie zorganizowanie uroczystości 50-lecia działalności podokręgu i to się udało. Uczciliśmy nasz jubileusz organizując pięć imprez i dla najmłodszych i dla działaczy. Utworzyliśmy też fundusz pomocowy, w którym wszystkie kary nałożone przez Wydział Dyscypliny trafiają na subkonto, z którego parę zapomóg daliśmy, czy to dzieciom, potrzebującym dofinansowania czy też starszym już działaczom, byłym zawodnikom, wymagającym wsparcia. Bardzo się ucieszyłem, że udało się zrealizować kurs trenerski UEFA 50+. Leżało mi to na sercu i choć na początku niektórzy się pukali w czoło teraz cały kraju idzie w tym kierunku. Gdyby nie ten pomysł stracilibyśmy rzesze trenerów z przeszłością piłkarską, szkolących w małych klubach, za niewielkie wynagrodzenie, najmłodszych adeptów. Odebralibyśmy im możliwość dzielenia się swoją miłością do piłki, która dla tych ludzi jest pasją, a małym klubom pozwala funkcjonować. Sfinalizowaliśmy też sprawy sponsorskie. Regularnie powołujemy kadry podokręgu, z których spora część trafia do kadry Śląskiego Związku Piłki Nożnej. To efekt wypracowanego systemu obserwacji, selekcji, powołań i konsultacji oraz rywalizacji w testmeczach i współpracy z podokręgami: tyskim, sosnowieckim i częstochowskim.  Organizujemy Memoriał Jurka Wyrobka, z którym przez trzy lata byliśmy w Wydziale Szkolenia Podokręgu i do momentu śmierci był nie tylko naszą wizytówką, ale wspierał mnie swoim autorytetem i miał wiele ciekawych pomysłów. Cieszy mnie też stały wzrost liczby drużyn, bo też jest wykładnią naszego zaangażowania, bo zarząd stara się pomagać klubom, które przeżywają chwilowe problemy. Gdy widzimy perspektywy to idziemy na rękę i dzięki temu mamy  rekordowy stan posiadania w wielu rocznikach. Cieszy mnie też to, że te dobrze rozwijające się akademie typu Rozwój, GieKSa czy Stadion Śląski wystawiają po 3 a nawet 4 zespoły w danym roczniku, żeby dzieci grały. Nie robią selekcji na zasadzie z 30 dzieci 7 najlepszych "robi wynik" tylko dla każdego jest miejsce na boisku. Trenerzy rozumieją, że na etapie wychowania najmłodszych nie jest najważniejsze z kogo wyrośnie ligowiec, ale liczy się to, żeby zachęcić wszystkich do zabawy z piłką, bo to się przełoży na zdrowie wykształci cechy, które na pewno każdemu przydadzą się w życiu.